Dzikie Ziemie > Łąka

Stary Dąb

(1/11) > >>

Evora:

 Wielkie drzewo. Ponoć z jego najwyższych gałęzi widać całą okolicę.

Evora:
 Powolnym krokiem weszła na polanę. Wyciągniętą ręką głaskała wysokie kwiaty i śmiała się pod nosem. Uwielbiała to miejsce, było ono takie magiczne. Dawniej przychodziła tutaj z ojcem i zawsze razem kładli się na ziemi i spoglądali w niebo. To od niego nauczyła się marzyć i dostrzegać piękno świata.
 Dziewczyna spojrzała w niebo. Niestety nie było na nim wielu chmur, ale lepsze to niż nic. Po prawej stronie unosiła się chmura przypominająca grabie, a obok niej toczyły ze sobą walkę wydra i filiżanka.
 Zafascynowana szła dalej.

Gvilith:
Dziewczyna siedziała w pewnej odległości w krzakach. Na pewno wie, że tu jestem pomyślała. Podeszła by do niej, ale za bardzo się bała. Po ciele chodziły jej przeróżne owady, ale nie miała nic przeciwko ich obecności. Zawsze je lubiła...

Evora:
 Wirując i kręcąc się w kółko upadła na trawę. Zaczęła się śmiać psychicznie, gdyż odkryła, że to na prawdę fajnie.

Gvilith:
Gvilith wstała i, nie zastanawiajac sie co wlasciwie robi, podeszla do obcej. Stanela nad nią i zamarla. Kompletnie tego nie przemyslala i nie wie teraz co powiedziec. Gapila sie wiec w nia tepym wzrokiem jak idiotka i marzyla o naglym zawale serca.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej