Strome Szczyty

[Amber]

- To git. A ten tam, też z księżyc? - spytała i nogą wskazała odległą postać.

[Vircassis]

Usiadł sobie na ziemi i przyglądał się dziewczynom. Bardzo lubił takie zajęcia. Nie przejął się tym, że został zauważony.

[Evora]

 Odwróciła się i zauważyła tego Virca...sa...si... tak, Vircassis.
-Nie-odpowiedziała szybko- Mrok.

[Amber]

- To czemu ten matoł się tu włóczy? - burknęła patrząc na niego.

[Evora]

 Wzruszyła ramionami.
-Może odejdźmy trochę dalej- szepnęła i kulejąc doszła do zbocza jakiejś góry.

[Amber]

- Po co? - zapytała, ale poszła za nią.

[Evora]

-Ot tak-dziewczyna usiadła na ziemi- Ja jestem Evora.

[Vircassis]

Vir'owi spodobało się patrzenie co robią te dwie wadery. Zapalił sobie przy okazji papierosa i tak przyglądał się dalej uroczym dziewczynom.

[Amber]

- Amber - odparła.

[Evora]

 Kolejna fala bólu. Znowu. Dziewczyna zagryzła dolną wargę i usiłowała się nie krzywić.
-Znasz jeszcze kogoś z plemienia?-zapytała łamiącym się głosem.

[Amber]

- Nie. A Tobie co jest? - zapytała słysząc jej głos i troszkę dziwny wyraz twarzy.

[Evora]

-Nic, mam tylko migrenę-wyjaśniła. Zapomniała dodać, że naciągnęła sobie nogę, ale chyba nie było to istotne.

[Amber]

- A, to spoko. Chyba, że nie miałaś jeszcze 1 przemiany - dodała po chwili.

[Evora]

-W tym rzecz-jęknęła. Ból strasznie się nasilił, odkąd była na równinie.

[Amber]

- Czyli dupcia, bo wszystko przed Tobą - odpowiedziała, patrząc na nią badawczo.