Nedrith...
Tereny Plemienia Księżyca => Góry => Drewniana Chatka => Wątek zaczęty przez: Evora w Lipiec 31, 2014, 23:15:55
-
Chatka jest wykonana z długich ciemnych bali. Od zewnątrz wygląda na niewielką i strasznie starą, lecz pozory mylą. W promieniu stu metrów od domku nie ma żadnego drzewa. Idealne miejsce na dom.
-
Usiadła. Zmieniła postać i wspięła się na drzewo. Długie włosy opadły na gałęzi na której usiadła. Zaczęła się przyglądać przez szare szyby.
-
Patrzała jak dziewczyna znów mdleje, zastanawiała się czy może nie wejść i jej pomóc puki się nie obudzi. Zrezygnowała przypominając sobie że jest z plemienia. Nie świadomie dotknęła kieszeni w której trzymała sierść białego tygrysa. Wreszcie zawinęła ją w małą kulkę papieru, i wrzuciła przez otwarte okno. Po czym wspięła się na dach i usiadła. Chciała zrobić choć raz coś miłego dla siostry. Ona to wyczuje choćby tego nie widziała o tak wyczuje że zrobiła coś dobrego, ten jeden raz.
-
Usłyszała znów kapnięcie o podłogę zemdlała miała nadzieje że zdążyła podnieść futro tygrysa te powinno automatycznie zacząć ją leczyć. Przymknęła oczy, nasłuchując.
-----
nie wiedziała czy w łazience masz okno wiec nie napisała gdzie nim rzuciła, nic nie było zapisane zawinięte w nie było futerko.
-
Przysłuchiwała się. Wywnioskowała że dziewczyna podniosła sierść, a ta ją uleczyła. Dlaczego to robi? Dobre pytanie. Czy ze względu na niego? On również miał siostrę białą... i martwą. Po tym jak pomogła mu uciec z pułapki, nigdy go nie odnalazła nawet szczątków. Zapachy zatarły się, ślady zniknęły. Prochy popłynęły z wiatrem. Czy jeszcze żyje? Bardzo pragnęła by powrócił, by znów mogli porozmawiać.
-
Wzdrygnęła się gdy dziewczyna wyszła z domu. Usiadła po cichu i zaczęła jej się przyglądać. Naprawdę przypomina Nale. Jakoś nie miało ochoty z nią rozmawiać, więc wolała pozostać niezauważona, lecz ostatnio miała strasznego pecha jeśli o to chodzi. Znów zabłysło jedno oko i zaczęło przyglądać się białej istocie.
-
Weszac za grzybkami dotarl tu, nieswiadom, ze jest na terenie plemienia. Gdy zobaczyl domek, postanowil mu ske przyjrzec. Zerknal przez duze oszklone drzwi.
-
Po dluuuuuugim czasie wrocil do niej. Byl zmeczony i o malo nie zjad jej tych wszystkich konserw ktore kupil. Ale byl tez szczesliwy, zeEvora bedzie z niego zadowolona. Raczej nie zwroci uwagi na to, ze nie bylo go tyle czasu. Podszedl znowu do oszklonych drzwi i walnal w nie glowa. Nagle zmrozilo go ze strachu.
NIE WZIAL PARAGONU!
Evora na pewno chciala paragon! Co on teraz zrobi? Krecil sie w miejscu, niepewny czy biec po paragon ( i znowu sie zgubic ) czy tu czekac na kare...
-
Po wielu godzinach wędrówki, zauważył skupisko drewna, to tym bardziej dość dziwne, bo w okolicy nie ma drzew. Stanął przed domem, myśląc, że zaraz ktoś spuści na niego psy. Nic jednak się nie działo. Staną przed drzwiami i zapukał, przysłuchiwał się kroków. Jedyne co słyszał to jakieś kroki na zewnątrz, nie ludzkie tylko bardziej jak wywalający się pies.
-
Po chwili rozległo się głośne uderzanie, albo coś się rozwaliło, albo ktoś tam mieszka. Postanowił dalej słuchać, choć zapukał w przerwie między uderzaniem.
-
Niestety nie udało jej się znaleźć żadnej gałęzi. Najwyżej walnie tego typa swoją złamaną ręką. Niestety nie miała na niej gipsu, ale walnąć nie zaszkodzi.
Ev przypomniawszy sobie, że zostawiła otwarte okno w swoim pokoju przekradła się na tył domu. Do własnego domu się wkradać. Pfff...
-
Ev podciągnęła się na parapecie, lecz w porę zauważyła, że obcy wlazł do jej pokoju. Zdusiła w gardle przekleństwo, po czym puściła się parapetu i pognała w kierunku szklanych drzwi. Niedaleko nich zauważyła Nemeira, lecz zignorowała go i poszła dalej.
-
Zawędrowała do jakiejś chatki. Mieszkał tu ktoś z plemienia księżyca. W sumie to szukała Evory, gdyż dawno jej nie widziała, od czasu tej akcji z wieżą, ale nigdzie nie było napisane kto gdzie mieszka. Spojrzała na domek i weszła do środka.
-
Upuscil rzeczy na ziemie, nie mogl w to uwierzyc.
EVORA GO ZIGNOROWALA.
Wydajac rozne zalosne dzwieki uciekl daleeko. Byl tak zalamany, ze moglby teraz dostac naglego wylewu. W sumie to nawet fajnie by bylo jakby krew zalala mu pluca. Opuscilby wreszcie ten okrutny swiat.
-
Wyszła z domu i od razu zaczęła butami deptać tą trawę. Chwila, w salonie miała chyba jakąś chemię. Nie, porzuciła ten pomysł, bo gdyby teraz poszła do domu jej zasłużona opinia mogłaby się zmienić.
Coś błyszczało w trawie nieopodal. Ev podeszła do tego czegoś. Była to siatka z zakupami. pusty worek z pieniędzmi i jej kartka. Jak widać Nemeir nie chciał wejść do środka. Ev sprawdziła czy są wszystkie potrzebne rzeczy. Konserwy, młotek, tabletki przeciwbólowe, kret, papier i długopisy. Jak widać Nemeir kupił wszystko. Ev zarzuciła sobie siatkę na ramię. Nie będzie marnować kreta, aby zemścić się na trawie. Miała go wykorzystać do eksperymentu z medalionem. Wałek nie poskutkował. Spróbuje jeszcze z chemią i ogniem. Może się uda.
Ev podeszła do najbliższego drzewa, usiadła do niego twarzą, odstawiła na bok reklamówkę, po czym zaczęła paznokciami lewej dłoni obdzierać je z kory.
-
Gdy Ev złamała już trzeci paznokieć, zaprzestała dalszych tortur. Oparła się głową o drzewo i czekała aż zamarznie.
-
Powoli wyszedł, rozejrzał się, zaczynało się robić ciemno. Podszedł do dziewczyny, choć nie wiedział co powiedzieć.
-
-Nie jest ci przypadkiem zimno? -Uśmiechnął się, choć wiedział, że tego nie widzi
-
Dziewczyna uśmiechnęła się do biednego drzewa.
-Nie, skądże-odpowiedziała. Jak mogło jej nie być zimno, jak siedziała w szortach i podkoszulku? Dobrze, że jeszcze śnieg nie pada.
Ev wyjęła z siatki tabletki przeciwbólowe i łyknęła z trzy.
-
Ściągną kurtkę i położył na jej ramionach.
-Co to za tabletki? Jeśli mogę spytać
-
-Chciałabym, żeby była to Morfina-odpowiedziała.
------
On jest dobrze wychowany, czy podrywa Ev? Ja nie rozumiem =/
-
-Zraniłaś się? Może lepiej byś wróciła do domu i odpoczęła -Uśmiechnął się i odruchowo wyciągną rękę
----------------------
Buhaha, ja też nie jestem pewna, ale to chyba działa w obie strony
-
Dziewczyna odwróciła głowę.
-A wyglądam na ranną?-odpowiedziała wymijająco. Ma już dość, wszystkich, dość. Co ona im zrobiła, że tak nagle zaczęli przybiegać do jej domu? Nic.
-
-Nie przyglądałem ci się. Zawsze można jeszcze zranić psychikę i nawet jakbym chciał to bym nie zobaczył. Ja po prostu martwię się o wszystkich, nawet jeżeli chcieli mnie poważnie uszkodzić wałkiem do ciast -Zaśmiał się -To moja wina, że nie można przestać o tobie myśleć?
-----------------------------------
Teraz już chyba podryw... Buhaha
-
Ev zmarszczyła brwi.
-Czy ja, aby nie za mocno, nie grzmotnęłam cię tym wałkiem?
----
Jezus, Maria! xD
-
-Co? Nie, wszystko jest dobrze, teraz chodzi o ciebie, tak? Nie każdy zdrowy fizycznie chce o morfinę. -Uśmiechnął się nadal trzymając wyciągniętą dłoń.
-
-Usłyszałam psychicznie-odpowiedziała, po czym zarechotała. Zauważyła wyciągniętą do niej rękę. Może poczeka, aż mu zdrętwieje. Heh heh. Będzie zua.
-
Zaśmiał się
-Aż tak źle, że wstać nie możesz? -Kucnął obok niej i się jej przyglądał
-
Gdy tak kucnął obok niej, poczuła się strasznie nieswojo. Jakoś może uda jej się wybrnąć z tej sytuacji.
Dziewczyna pochyliła w dół głowę i przetarła ręką lewą połowę twarzy.
-Coś mi się ciemno przed oczami robi. Może jednak wrócę do środka-powiedziała, po czym wstała niezgrabnie.
-
-Pomogę -Stanął obok niej, położył jej dłoń na swoich ramionach a drugą na jej biodrze. -Pewnie jesteś już zmęczona, użeraniem się ze mną, i już ciemno się robi. -Powoli prowadził ją w stronę domu.
----------------------------
Nie tak łatwo się mnie pozbyć.
-
Usiłując się nie krzywic, a szło jej bardzo dobrze, dreptała do przodu. Mobilizowała ją idea, że im szybciej dojdzie do domu tym szybciej się go pozbędzie.
-----
Czyżbym musiała być bardziej kreatywna?
-
Wprowadził ją do środka
---------------------------
Za późno, jak dotkną skóry kobiety, to już tak łatwo go nie odpędzisz
-
----
Co?!
-
Wyszedł z domu, było zupełnie czarno. Stanął po ścianą i oparł się plecami. Ma czas
-
Obracał w palcach naszyjnik z serduszkiem. Mówiąc, że cały czas o niej myśli -nie kłamał. Po głowie chodziła mu tylko nieznana kobieta, nie zdolna do ujarzmienia. Delikatnie stąpała po jego umyśle z tym uśmiechem na twarzy. Tak radosna. Jeśli coś zrobi to albo jeszcze bardziej będzie o niej myśleć, albo zapomni. Chociaż nie chce zapominać. Chce patrzeć na jej uśmiechniętą twarz za każdym razem. Jęknął coś pod nosem, może przekleństwo, może ciepłe słówko które by jej powiedział.
-
Obudził się jak dostał wałkiem. Ah... musiał przysnąć, pod drzwiami, i dostać wałkiem. Wstał otrzepał się, (cały czas myśląc o jednym) i odszedł. Może zrobi coś pożytecznego
-
Wreszcie znalazła. Niestety nie widziała nigdzie ananasów z rodzynkami. Przyjrzał się domostwu wyglądała tak jakby nikogo nie było. Nasłuchiwała.
-
Wszedł powolnym krokiem za Wat. Nic nie powiedział tylko się rozejrzał.
-
-Chyba nikogo nie ma. - powiedziała zmartwiona, choć wcale tak nie było. Przecież wtedy może trochę poprzeszukiwać.
-
- Głupi nie jestem. Przecież widzę, że chcesz tą chatę przeszukać - mruknął i złożył ręce.
-
Przyjrzała mu się z naburmuszoną miną.
-Pomyślałam że może mieć jakieś drewniane szkatułki albo łapy stworzeń. - starała się tłumaczyć.
-
Dotarłam tu, w krzaki przed domem Ev. Przynajmniej teraz wiedziałam, gdzie mieszka moja alfa. Bezszelestnie obserwowałam dwóch obcych na tych terenach. Byłam niewidoczna, a ich widziałam doskonale.
-
Zamarła. Znów do jej uszu doszedł podejrzany szelest. Nie pewna czy to nie dzikie zwierzę zaczęła nasłuchiwać.
-
- Taa.. Aha wmawiaj to sobie dalej! - powiedział i przewrócił oczami. Zmienił się w wilka i usiadł sobie na ziemi i ziewnął. Obejrzał się za siebie, ale przez jego słaby wzrok niczego podejrzanego nie zobaczył.
-
Zauważyłam, że dziewczyna mnie usłyszała. Wstrzymałam oddech na chwilę, a potem zaczęłam oddychać bardzo powoli, nie tworząc ani jednego dźwięku, który mógłby zdradzić moją obecność.
-
Ruszyła ku wejściu lecz nadal czujnie napinała mięsnie. Po małych oględzinach postanowiła obejrzeć tyły.
-
Zauważył, że Wat coś zobaczyła lub wyczuła. Nastroszył sierść.
- Ja tu zostanę - powiedział zimnym głosem po czym się położył na ziemi i nasłuchiwał.
-
Nadal niewidoczna i niesłyszalna tkwiłam za krzaczorami.
-
Obeszła dom dokoła i wróciła do Vir'a. Nic podejrzanego.
-Czemu?-spytała.
-
- Instynkt mi mówi, że nie jesteśmy tu sami - mruknął. Po chwili wymruczał coś i jego cień momentalnie zniknął.
- Wysłałem swój cień aby sprawdził, czy faktycznie tu nikogo oprócz nas nie ma - warknął cicho rozglądając się.
-
Kątem oka spojrzała na Vir'a.
-Acha.- również zmieniał się w wilka i położyła nos na przeciwko jego głowy.
-
Gdy usłyszałam co mówi Vircassis o cieniu zdenerwowałam się lekko. Coś mi mówiło, że w walce nie mam z nimi zbytnich szans...
-
Położył łeb na ziemi i nasłuchiwał. Przymknął oczy. Zamyślił się.
- Nie zamierzasz wejść do środka? - spytał i otworzył jedno oko i spojrzał na Wat.
-
-Jeśli twoje przeczucie i mój słuch mów prawdę to ktoś tu jest. Lepiej najpierw zbadać przeciwnika. - powiedziała. Rozluzowała się. Uszy nasłuchiwał, przymknęła oczy.
-
- Mhm - znów przymknął oczy. Oddychał ciężko nie zważając na to, że nie jest sam. W sumie mało go to obchodziło.
-
Po dłuższej chwili jego cień wrócił. Otworzył nerwowo oczy i wstał.
- Astrix! - powiedział donośnym głosem żeby go usłyszała - możesz już wyjść.. Nie masz potrzeby by się już chować! - oznajmił i wyprostował się jak struna.
-
Podskoczyła nagle wystraszona. Popróbowała ustać na nogach potknęła się jednak i upadła.
-
Warknęłam w myślach. Przeteleportowałam się tuż przed drzwi domu Evory, za dwojgiem obcych.
- Ciekawa umiejętność z tym cieniem - oznajmiłam.
-
- Nie myśl sobie, że tylko na tyle mnie stać - mruknął i z 'łaską' się odwrócił. Spojrzał kątem oka na Wat, która się wywróciła.
-
Usiadła spokojnie.
-Kto to?- spytała. Pamięć zawsze niebyła jej dobrą stroną.
-
Westchnęłam. w sumie niedawno się spotkałyśmy.
-
Przewrócił oczami.
- Ją spotkaliśmy jak byliśmy nad Jeziorkiem na terenach Księżyców. Nie dawno. - odpowiedział.
-
Spróbowała sobie przypomnieć.
-Czyli że ona jest z księżyców? I zamierza...co zamierzasz?- oczy zapłonęły zaciekawieniem i chęcią walki.
-
- Zależy co wy zamierzacie - odparłam.
-
-Hem... Co my właściwie zamierzamy? Zdobyć kilka informacji, ukraść jakąś drewnianą rzecz i ....- co mogli jeszcze zamierzać?
-
- I...? - dopytywałam się.
-
Spojrzał poważnym wzrokiem na Watriss
- Moja koleżanka chce powalczyć. Przynajmniej tak mówi jej łaknący wojny wzrok - mruknął.
-
-To miała być wisienka na torcie. -odparła, przygnębiona tym że tak szybko odkryto jej zamiary.
-
Uśmiechnęłam się.
- Ciekawe zamiary. To w sumie chyba nie tak źle, że przyszłam... Przynajmniej dla was... - zamyśliłam się. Przyszło mi na myśl, że dla mnie gorzej, ale nie powiedziałam tego na głos.
-
Rozejrzał się.
- Skoro to miejsce zamieszkuje Alfa nie powinno być więcej tutaj strażników? - spojrzał kątem oka na Astrix po czym spojrzał na Wat tak jak by się właśnie pytał co zamierza zrobić.
-
-Właściwie po co tu przyszłaś? - jej głos spochmurniał a oczy zabłysły niebieskim światełkami.
-
- Takie jakieś przeczucie - odparłam. Zgodnie z prawdą zresztą. Nie lubiłam kłamać.
-
-Nie lubię takich którzy przeszkadzaj mi w robocie. - powiedziała ostrzegawczym tonem i ruszyła ku wejściu wymijając Astrix.
-
Usiadł na ziemi wyprostowany. Co jakiś czas przyglądał się Asrtix i jej ruchom, żeby nie zrobiła czegoś podejrzanego.
-
Byłoby głupio, gdyby się okazało, że nic nie zrobiłam podczas włamania do domu Ev, ale według mnie nie miało to znaczenia, bo i tak jej nie znałam.
- A po drugie nie jestem strażnikiem - warknęłam wypowiadając ostatnie słowo z nutą urazy, że mogłam być uznana za strażnika. Jednocześnie lekko odsunęłam się sprzed drzwi do chatki.
-
Przyjrzała się dokładnie drzwiom. Nie miała zamiaru ich otwierać (zakaz włamywacza) ani ich wyważać. Może wróci do czasów swojego dzieciństwa i użyć mocy?
-
Przybiegłem na miejsce. Reszta już tu była. To źle, spóźniłem się. Evora może być zła, że się spóźniam. Stanąłem obok Astrix i spojrzałem na Vircassisa i tą drugą. Nie okazywałem agresji. Przynajmniej na razie.
-
Przyjrzała się szybko przybyszowi. Kiwnęła głową Vir'owi i znikła a pod drzwiami przecisnęła się czarna plama.
-
Usłyszałam Nemeira trochę wcześniej niż się pojawił, lecz mimo to dopiero teraz odetchnęłam. Poczułam się trochę pewniej, chociaż starałam się nie okazać zmiany.
-
Zauważyłem to co zrobiła wilczyca. Podbiegłem do drzwi i spróbowałem je jakoś otworzyć. Zamknięte. Tylko pozostawiłem na nich ślady pazurów i brudnych łap. Evora będzie na mnie zła. Musi być jeszcze jakieś wejście... Tak! Szklane drzwi tarasowe! Pobiegłem dookoła domu i trafiłem przed nie. Te też były zamknięte. Zawsze mógłbym wybić szybę, ale wtedy Evora będzie na mnie jeszcze bardziej zła. Szlag. Nagle przypomniałem sobie o teleportacji. Teleportowałem się.
-
Okrążyłam dom za Nemeirem, ale go nie znalazłam. Przypuszczałam,że się teleportował, ale uznałam, że będę pilnować Vircassisa.
-
Położył się znów na ziemi i rozkazał cieniowi pilnować całego tego terenu. Cień znikł spod nóg wilka. Vir ziewnął ospale i nie miał najmniejszego zamiaru się bawić w wojenkę z Księżycami.
-
Usadowiłam się pod drzwiami. Ziewnęłam.
-
Co jakiś czas jego wzrok usadawiał się na waderze. Nie miał ochoty wprawdzie walczyć, ale jeżeli Wat się coś stanie nie będzie miał wyboru. Potrząsnął łbem.
- Cóż za nieodpowiednie miejsce spotkania.. - mruknął.
-
Nie zwróciłam uwagi na uwagę Vircassisa. Nasłuchiwałam co dzieje się w domu.
-
Znudziło mu się leżenie i zmienił się w człowieka. Z kieszeni wyciągnął paczuszkę fajek i wziął jednego papierosa po czym zapalił. Oddychał sobie spokojnie wciągając opary fajki i przymknął oczy. Nasłuchiwał co się dzieje. A przynajmniej próbował.
-
Zachwiała się, dysząc ciężko. Zacinała rękę na papierach i klamce. Będzie musiała odpocząć. Podniosła głowę i zaczęła przyglądać się Vir'owi.
-
Usłyszałam warknięcie. Pewnie Nemeira. Zerwałam się na nogi i zjeżyłam sierść. Następnie ujrzałam zdyszaną dziewczynę. Nie widziałam, by coś ukradła, więc znowu się położyłam.
-
Pojawiłem się na zewnątrz i namierzyłem wzrokiem waderę. Nie chciałem tego robić, ale nie mogę pozwolić, żeby jakieś obce wilki okradały moją alfę. Bez zastanowienia skoczyłem w stronę obcej.
-
Znowu wstałam. Patrzyłam co się dzieje. Byłam w stanie bronić Nemeira.
-
Bez zastanowienia zatrzymał czas. Podszedł do wilka który miał zamiar skoczyć na Wat i chwicił go za kark. Znów 'uruchomił' czas i przyglądał się wilkowi.
-
Odskoczyła i natychmiastowo zmieniła się w wilka upuszczając papiery. Podniosła je szybko. Oczy zabłysł i źrenice znikły zmieniając osobowości. Zakręciło jej się w głowie.
-
Stało się coś dziwnego. Nagle znalazłem się w szczękach Vircassisa. Teleportowałem się kawałek dalej. Jeszcze trochę i się zmęczę i będę musiał polegać tylko na sile fizycznej.
___
Niektóre te magiczne sztuczki są trochę przesadzone, np. teleportacja i ten czas :| No ale trudno i tak nie wygram.
-
W jednej chwili Vircassis znalazł się przy Nemeirze i chwycił go za kark. Odwróciłam się w jego stronę i mimo tego, że nie chciałam tego robić, to zawarczałam.
-
Opuścił rękę. Jako jedyny był w ludzkiej formie. Westchnął i spojrzał na Astrix, która na niego warczała. Nie przejął się tym i po prostu wypuścił śmierdzące powietrze od papierosa.
- No i co tak warczysz? - spytał ją.
___
Cieszmy się, że nie pozwolili nam wybierać własnych mocy bo wtedy byłoby przesadzone xD
-
-Ostrzegaj jak zmieniasz.- warknęła, nie miała ochoty dziękować.- Masz ochotę powalczyć?- zmieniła się w człowieka.
-
Spojrzałem na niego. Walka była bezcelowa, ale może chociaż Evora mnie zapamięta jak zginę i postawi mi pomniczek. Znów spróbowałem zaatakować waderę.
__
Nom, chociaż tyle xD Ktoś mógłby se wymyśleć przywoływanie Jezusa żeby mu pomógł w walce czy coś. To by było dziwne.
-
Zamilkłam. Nadal jednak spoglądałam na niego podejrzliwie.
-
Błyskawicznie zmieniła się w wilka odskoczyła. Zmieniła się w cieni i zaczęła wirować wokół Nemira.
-
- Co..? Już ci się odechciało warczeć? - zadrwił z wadery. Może i nie chciał jej prowokować to i tak nie miał lepszego tekstu do walnięcia. Zgarbił się nieco i uśmiechnął się szyderczo.
___
noo xD to byłoby chore xD
-
Skoczyłem do przodu z zamiarem opuszczenia tego... czegoś.
__
Walki bez magii były lepsze :| Dało się je wygrać. A tak to nie wiem nawet skąd Wat ma moce, skoro nie jest w plemieniu żadnym... Chyba, że coś mnie ominęło.
-
Westchnęłam. Zwróciłam większą uwagę na cień okrążający Nemeira. Starałam się nie spuścić go z oczu.
-
Znów się pojawiła, tym razem skupiła się na bolesnych wspomnieniach wroga.
-Boli?-spytała z chytrym uśmiechem na twarzy. Łapy jej drżały z zamęczania jednak jej było tak przyjemnie że nie mogła się powstrzymać.
-
Spojrzał na Wat. Chyba dobrze się bawi z zadawaniem bólu przez umysł.
____
No właśnie ._. ja też nwm skąd ma.
WAAAAAT
skąd masz mooocee? :D
-
Zdziwiłem się na jej słowa. Co mnie miało boleć? Nie zamierzałem marnować czasu, skoczyłem w jej stronę.
___
Nem niekoniecznie ma jakieś bolesne wspomnienia, tym bardziej, że z ludzkiego życia ( przed przemianą ) prawie nic nie pamięta. Jeżeli uznacie, że to oszukiwanie to mogę zmienić.
Waaat
oszukujesz, wiesz?
I prawdopodobnie przez to cała ta część fabuły jest do śmieci :|
-
Zemdlała.
_______
Po co ja pisze w karcie postaci całą jej historie jeśli nikt jej nie czyta?! Watriss była kiedyś w plemieniu Mroku po śmierci ,,rodziców,, uznano ją za martwą... i tak dalej.
-
Patrzyłam zdziwiona tona zemdlałą dziewczynę, to na Nemeira i Vircassisa. Zamieniłam się w człowieka.
-
Westchnął.
- Wyliże się - mruknął patrząc na Wat.
-
Szybko chwyciłem w zęby papiery i teleportowałem się do domu, wykorzystując resztki mojej mocy.
____
Aha, no to chyba to się liczy.
Ale i tak nie podobają mi się te moce :| Może jakaśtam szybka regeneracja czy jakieś takie drobne rzeczy mogą być. Ale czas i teleportacja troche psują. Wiem, że i tak z tego korzystam, ale czemu mam nie korzystać skoro wszyscy inni tak robią?
-
- Aha. Właściwie skąd ją znasz? - spytałam go.
-
Rozciągnął się.
- A kiedyś się zaczepiało różnie laski i ona wpadła mi w łapy.. - westchnął - I co tera weźmiecie ją sobie? - spytał Astrix wskazując na Wat.
-
________
Ja tam nie wiem. Nie byłam pewna więc Watriss bardzo szybko traci siły po używaniu mocy i jest to też przyczyną jej choroby :/ (taki rewanż)
-
- Zobaczymy. Przecież chciała ukraść Evorze papiery. Chociaż średnio mnie one interesują - przyznałam.
-
___
Myśle też, że to, ile możesz używać mocy zależy od tego ile masz siły woli. Dlatego Nem się tak szybko męczy.
-
- No to będzie miała porachunki z Alfą.. - westchnął - niezbyt kolorowa przyszłość. Chociaż możliwe, że ja też będę miał problemy, że tu jestem i z nią tu przylazłem..
-
-Bardzo śmieszne. - jęknęła. Otworzyła oczy i podniosła się.
_______
Serio? Ja myślałam że to do używania artefaktów i magicznych przedmiotów 0.0
-
- Mi się wydaję, że obie te kwestie są sprawą Nemeira. Ja tu nie mam zbytniej władzy, żeby nie powiedzieć, że żadnej.
-
- Musisz więcej ćwiczyć - przewrócił oczami patrząc na Wat - a gdzie on się podział? Rzucił się na dziewczynę, a na mnie to się boi czy co? - zaśmiał się.
___
siła woli skarbie ;D
-
- Może zemdlał na widok syfu w domu alfy - zażartowałam.
-
Warknęła coś pod nosem. Rozejrzała się.
-Ukradł papiery- powiedziała zmartwiona. Podeszła do Vir'a i usiadła obok. Zamierzała być jak najdalej od tych ,,strażników,, a na dodatek zapach tytoniu był taki przyjemny.
-
Zaśmiał się i aż od tego śmiechu połknął papierosa. Zaczął się krztusić i walnął się raz a dobrze w klatkę piersiową po czym przestał kaszleć..
- O boże.. - miał łzy w oczach od tego niedobrego smaku - ohyda.. - chwycił się za brzuch.
-
Spojrzała ze zdziwieniem. Nie miała kompletnego poczucia humoru.
-
Zaśmiałam się.
- Może dlatego nie palę? - zastanawiałam się. Ryzyko połknięcia papierosa nie wydawała mi się przyjemna, a teraz miałam dowód.
-
- Dziecko nie pal, zmarnujesz sobie życie - westchnął. Paliło go w gardle. Ohyda. I nie miał czego się napić - fuj.. - wzdrygnął się.
-
Znów milczała.
-Czemu sobie zmarnuje? - naprawdę nie rozumiała niczego z tej rozmowy. Zastrzegła uszami.
-
Nie zwróciłam uwagi na określenie dziecko, ale zaczynałam się martwić co się stało z Nemeirem.
- Gdzie on jest... - mruknęłam.
-
Zdziwił się.
- Młoda! Czy Ciebie nikt nie uczył czemu nie powinno się palić? Po prostu se życie zmarnujesz! Jest wiele chorób powodowanych przez palenie! Rak, kaszel palacza.. Ale to nie wszystko! Jest wiele nietolerancyjnych osób, które tego nie tolerują! - powiedział. Chyba zostanie wykładowcą o fajkach..
-
-Serio?- O wy ,,wykład,, naprawdę ją zdziwił. - Zawsze myślałam że to coś zupełnie normalnego.
-
- Mylisz się skarbie - zaśmiał się - to nie jest nic fajnego. A jest gorzej kiedy się jest w moim przypadku.. Ale mniejsza!
-
Coraz bardziej martwiła mnie nieobecność Nemeira. Chciałam go poszukać, ale wiedziałam, że jak przeteleportuję się to utknę w środku domu nie mając energii na powtórzenie zaklęcia. Zastanawiałam się jednak na wyważeniem drzwi.
-
-Wiesz... te dokumenty mogły być całkiem ważną informacją...- myślała jak odzyskać zgubę.
-
- Wątpię - mruknęłam zniechęcona.
-
- I co myślisz, że skoro ja mam wszystko wyćwiczone to tam po nie pójdę? - spytał.
-
-Nie. Poczekam na alfę.- powiedziała z szyderczym uśmiechem, wcale nie zamierzała tak zrobić ale .... ten wałek do ciasta pachniał krwią.
-
W milczeniu przysłuchiwałam się ich rozmowie.
-
- Nie to nie - mruknął i ruszył w stronę drzwi - pójdę sprawdzić, czy u tamtego wszystko dobrze - powiedział po czym zmienił się w cień i znikł.
-
Podbiegła do drzwi i również zmieniła się w cień choć przyszło jej to z trudem.
-
Podniosła wałek. Usiadła czekając na Vir'a.
-
Znowu zaczęli wychodzić z domu Ev. Ziewnęłam.
-
Z cienia zmienił się w człowieka.
- Ehh.. - westchnął i po raz kolejny wypuścił smugę dymu.
-
Po chwili namysłu zmieniła się wilka i wykopała dziurę. Tam wrzuciła wałek i zakopała.
-Spoczywaj w piekle, krwisty wałku. - uśmiechnęła się wesoło i znów zmieniła się w człowieka.
-
Patrzył ze zdziwieniem jak zakopuje wałek. Wzruszył ramionami.
- Muszę iść - mruknął i poszedł przed siebie.
-
Wymruczała jakieś pożegnanie i ruszyła w swoją stronę. //wyszła
-
Większość osób się rozeszła, więc nie było sensu pilnować domu Ev. Wykopałam wałek, Wrzuciłam go przez okno do domku.
-
Potem poszłam na dzikie ziemie.