Nedrith...
Dzikie Ziemie => Zapomniana Puszcza => Wątek zaczęty przez: Evora w Lipiec 24, 2014, 06:56:59
-
(http://images5.alphacoders.com/300/300889.jpg)
Nie radzę pić tej wody.
-
Dobiegła do jeziora. Teraz ta mgła była fioletowa czy ona ma halucynacje??
-Zależy czy jest w nich coś ciekawego.-oferta wyglądała kusząco, chyba zajmie się nią później. Postanowiła się trzymać z dala od brzegów jeziora.
-
- Łapy mojego braciszka są mięciutkie i przyjemne w dotyku. Co się dziwić, że wiele wader na niego leciało. Ugh.. - przypomniała sobie co on z nimi wyprawiał - ponoć mój brat należy do Plemienia Mroku czy jakoś tak.
Szła cały czas za wilczycą. Nie miała nic innego do roboty więc tak szła.
-
Wzdrygnęła się.
-Taki palant z białymi gałami?- przypomniała sobie Vir'a, jakoś jego łap nie miała ochoty dotykać. Ta mgła stawała się denerwująca teraz jest zielona. Instynktownie zaczęła wpatrywać się mgłę czy to jednorożec wchodzący przez komin?
-
- O! Skąd wiedziałaś? - zaśmiała się - Palant..? On jest bardziej zboczeńcem ale niech Ci będzie.
Spojrzała na jezioro. Było w fajnym odcieniu. Zbliżyła się do niego.
-
-Nie radze ten jednorożec wygląda strasznie, lepiej się nie zbliżać.-mgła znów zmieniła kolor teraz na żółty- poznałam go przy zatoce polubił się z jakimś basiorem i teraz razem drzemią na klifie. Lub coś w tym stylu.
-
- Od początku wiedziałam, że coś z nim nie tak. - westchnęła - ale, że z basiorem? No to musi być naprawdę ładny.. - zamyśliła się.
- Jaki jednorożec? Ja nic nie widzę.. - skrzywiła się patrząc na jezioro.
-
-Chyba moja bujna wyobraźnia mówi mi że coś jest nie tak. - może naprawdę powinna pójść do lekarza, pomyślała i ruszyła w zadłuż jeziora, nie patrząc na wieloryba który właśnie wyłonił się z mgły zaczął jeść krzesła ozdobione filiżankami. To nie jest normalne...
-
- A co widzisz? - spytała idąc za waderą.
-
Spojrzała na wieloryba który właśnie zaczął tańczyć z szesnastowieczną wiewiórką.
-Nic normalnego. Do tego ciągle zmienia kolory teraz jest beżowa.
-
- Najwyraźniej czegoś się boisz, albo obawiasz. - zarechotała.
Wiedziała takie rzeczy. Przebywała już kiedyś w psychiatryku i u psychologa.
-
Spojrzała zdziwiona na waderę- Nie pamiętam żebym bała się wielorybów lub filiżanek?
-
- Niee.. Nie chodzi mi o takie rzeczy. Boisz się kogoś rzeczywistego. Kogoś kto Cie przeraża lub cokolwiek innego. - zaśmiała się.
-
Zastanowiła się chwile.
-Boje się teletubisiów.- czemu jej to mówi? Czemu ona ciągle się śmieje? Czemu ciągle mówi czemu ?!
-
- Ehh.. Może boisz się mojego brata? Cokolwiek innego od wielorybów i kolorowych wybryków natury przytulających się. - westchnęła.
-
-Boje się teletubisiów. - odparła zimno i poszła dalej.
-
- Ale one chyba Cie nie zjedzą nie? - westchnęła ciężko idąc za wilczycą. Nie miała pojęcia gdzie lezie ale i tak za nią poszła.
-
-A tak właściwie gdzie mamy iść?-dopiero teraz uświadamiała sobie że idzie za różową sową. Usiadła i zaczęła się rozglądać.
-
- Ehh.. Zależy gdzie chcesz iść. - wymruczała i usiadła przy wilczycy.
-
-Na pewno nie za różową sową.- odparła patrząc jak sowa próbuje zachęcić ją do dalszej drogi za nią.
-
Zdziwiła się na odpowiedź wadery.
- Masz Ty to fajne halucynacje.. - zarechotała.
-
-Ostatni raz takie miałam gdy zjadłam cały słoik kawy.- zmrużyła oczy bo sowa przyniosła apetycznie wyglądającą łapę.
-
- Fu. - wzdrygnęła się
- Jak można zjeść cały słoik kawy? I w ogóle jak można pić kawę?! - oburzyła się - przecież jest ohydna..
-
-Uwielbiam gorzkie rzeczy.-oblizała sobie pysk- choć okropnie się potem czułam.-powiedziała wspominając ogromne bóle brzucha.-Byłam w tedy bardzo mała.
-
- Ja wolę słodycze.. - zamyśliła się. Wyobraziła sobie swoje ulubione ciastka w kształcie kostek.
-
-Właściwie czemu rozmawiamy o jedzeniu?- powiedziała próbując ugryź ogon sowy.
-
Wyrwała się z myślenia o ulubionej przekąsce.
- Nie wiem. - zarechotała - ale teraz przez to nabrałam chęci zjeść mojej ulubionej przekąski.
-
-Nie dziwie się.-ona również miała ochotę coś schrupać.-jak odetnę tamtemu łapki to...- zaczęła się zastanawiać co mogła by chcieć.
-
-Może wrócimy na początek?-zaczęła się zastanawiać co mogła przeoczyć.
-
- Możemy - powiedziała i wstała z zimnego gruntu.
-
Przebiegła obok jeziora w stronę korzeni.
-
Ciągnęli siatki, aż tutaj. Większość grupy była zmęczona targaniem jeńców. Po co mieli zanosić je czarnoksiężnikowi? Nie lepiej utopić? Byłoby dużo łatwiej.
Dowódca dał rozkaz pozostałym, aby wrzucili je do wody. Miał w nosie co pomyśli czarnoksiężnik.
-
Gdy targały ją gobliny walnęła głową o jakiś kamień. Nie było to przyjemne.
Przez cały czas wpatrywała się w nudną siatkę. No, nie była ona aż tak nudna. Była zrobiona z młodych długich korzeni dzięki czemu nie były suche i łamliwe. Korzenie były wręcz dziwnie długie. Musiały być zrobione z jakiś bagiennych kwiatków.
-
Zauważyła dziwny wyraz twarzy goblinów. Podniosła się chwiejnie na łapy i skoczyła na stwora, który ciągnął jej siatkę. Przewróciła go, ale jeszcze bardziej zaplątała się w liny. Miała nadzieje, że Evorze uda się uciec w zamieszaniu. Amber chciała się dowiedzieć kto jest przywódcą goblinów.
- Uciekaj! - wrzasnęła i zaczęła się szarpać, by odwrócić uwage goblinów.
-
Gobliny trzymające sieci na natychmiast puściły sieci, dobyły broni i rzuciły się na waderę.
-
Znudzony siedzeniem w wieży wyszedł na spacer. Kto chciałby siedzieć cały czas w jednym pokoju.
Troll rozglądnął się dookoła. Dotarł do jeziora. Jak długo mógł iść?
Jego uwagę przyciągnęły wrzaski z oddali. Zaciekawiony poszedł w tamtym kierunku.
-
Ev zaklęła pod nosem. Mogła wsiąść nuż.
Wykorzystując zamieszanie zaczęła się wyplątywać z sieci. Po chwili była już wolna, więc przemieniła się w wilka. Zignorowała prośbę Amber i rzuciła się na najbliżej stojącego goblina.
-
Zawarczała na gobliny i ponownie zaczęła się szarpać, by utrudnić im zadanie, jakim było uspokojenie jej.
- Uciekaj, ja sobie dam radę - warknęła do Evory, która próbowała atakować gobliny. Amber chodziło tylko o to, by tamtej udało się uciec. Skoczyła na kolejnego goblina, który w efekcie zaplątał się w jej siatkę. Wadera zauważyła jednak niepokojący kształt, który szybko się zbliżał.
-
Te odgłosy wydawał oddział goblinów szarpiący się z dwoma waderami. Zapewne okradłszy je, chcieli je wrzucić do jeziora.
Natychmiast dobył swojego młota i uderzył nim stojące przed nim gobliny. Niestety zamachnął się zbyt mocno przez, co uderzył też białą waderę. Nie przejmując się niczym złapał siatkę z drugą waderą. Siatkę chwycił oburącz i przerzucił sobie przez prawy bark. Tak będzie mu ją łatwiej nieść.
Następnie udał się w kierunku wieży, aby pochwalić się przed swoim panem, swoim znaleziskiem.
-
Amber zaplątała się w siatkę tak, że nie mogła się ruszyć, tak jakby była związana prawdziwymi linami, a nie siatką. Na szczęście - a może nieszczęście - pojawił się jakiś olbrzym i pozbył się goblinów, a potem zabrał ze sobą Amber.
-
Była zajęta walką z goblinami, gdy nagle jakieś bardzo silne uderzenie, powaliło ją kilka metrów dalej. Był to jakiś przerośnięty zielony ludek równie szpetny jak te zielone ludki które ją związały.
Leżała tak, a gdy się obudziła ten gościu odchodził, wziąwszy ze sobą Amber.
-
Przerażone gobliny, uciekły z miejsca gdzie grasował troll. Nie przepadali za towarzystwem tego gościa. Gdy dołączyła do nich reszta oddziału ich przywódca stwierdził, że od ciosu młota, biała wadera na pewno zginęła, poszedł za trollem(tak dla rozrywki).
-
Widząc, że gobliny odbiegają pobiegła za nimi. Ciekawiło ją dokąd one biegły.
-
Kolejny oddział wszedł na tereny jeziora. Mieli rozkazy, aby odnaleźć dwie obce wadery(Liluś i Wat), znajdujące się w tych okolicach. Niestety nikogo nie znaleźli, więc postanowili poszukać, przy korzeniach.
-
Gdy szła za goblinami musiała zgubić drogę. Trafiła nad wielkie jezioro, nad którym unosiła się lekka czarna mgiełka. No najnormalniej uroczo. Może jeszcze kupi wazon i przyozdobi to miejsce kwiatkami?
Zmęczona usiadła na jakimś kamieniu.
-
Gobliny błądziły, po terenie jeziora kiedy natrafiły na siedzącą waderę (Ev chyba jest w tej postaci). Dość dziwna ofiara, ale jeśli nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Dwie siatki pofrunęły w kierunku ofiary.
-
Wyczuła w powietrzu jakąś znajomą woń, Jakby odór potu. Przerażona zrobiła unik w lewo, przez co wpadła do wody. Jej skóra w kontakcie z wodą zaczęła ją strasznie piec i szczypać. To nie było normalne.
-
Obie siatki chybiły, lecz wadera wylądowała w zatrutej wodzie. Nie najlepiej się to dla niej skończy.
-
Wadera wyskoczyła z wody jak opętana i zaczęła pruć między drzewami. Nigdy tak szybko nie biegła. Może potrafiłaby szybciej?
Ev jeszcze trochę przyśpieszyła, aż w końcu znalazła się w miejscu, gzie zostały z Amber rozdzielone. Pobiegła dalej.
-
Weszła powoli rozglądając się dokoła.
-
Maszeruje do wyjścia. Nie chciało jej się przemieniać w formę wilczą, więc musiała iść pieszo.