Nedrith...
Tereny Plemienia Księżyca => Góry => Drewniana Chatka => Wątek zaczęty przez: Evora w Lipiec 31, 2014, 23:18:47
-
W tym domku mieszczą się trzy pokoje, w tym pokój Evory. Jest też kuchnia, łazienka i nieduży salonik. No i jeszcze do tego dochodzi strych. Idealne mieszkanie.
-
Weszla szybo i zatrzasnela za soba drzwi. Aby moc spac spokojnie, zamknela je dodatkowo na kilka zasowek. Skonczywszy, dziewczyna wwlekla sie do kuchni i otworzyla juz stara lodowke ze skrzypiacymi drzwiami. Tak jak sie spodziewala lodowka byla pusta. Bedzie musiala wybrac sie na targ, aby uzupelnic zapasy.
Natepnie dziewczyna poczlapala do swojego pokoju i czujac przyplyw zmecznia, wdrapala sie swoje lozko, po czym zasnela.
-
Dziewczyna otworzyła oczy. Pierwsze na co powędrował jej wzrok to był zegarek. Było już po południu. Ile godzin przespała? Dwanaście, czternaście?
Ev wygramoliła się z łóżka i jak zwykle powędrowała do kuchni. Zaspana otworzyła lodówkę. Białe pudło mrożące było puste. Będzie musiała iść na targ, albo zapolować.
Aby oprzytomnieć powlokła się do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic. Następnie zmieniła komplet ubrań na inny, wręcz taki sam i powróciła do łazienki z zamiarem puszczenia prania. Podobnie do jej lodówki pralka była również w zapłakanym stanie. Nie raz przeciekała z niej woda, albo okrągłe drzwiczki otwierały się podczas wirowania.
Zgodnie z procesem puszczania prania, dziewczyna po kolei posprawdzała wszystkie kieszenie. Znalazła w nich kilka guzików oraz wsuwkę do włosów. Gdy wsadzała pranie, coś z brzdękiem spadło na brudne płytki. Musiało to wylecieć z kieszeni spodni. Na wszelki wpadek jeszcze raz przetrząsnęła spodnie. Znalazła kolejny guzik.
Dziewczyna wrzuciła wszystkie rzeczy do pralki, po czym zamknęła drzwiczki i ustawiła czas prania. Następnie spojrzała na to coś co wypadło z jej spodni. Był to medalion. Ten, który znalazła w Wieży Czarnoksiężnika. Jak widać wisiorek nie chciał być wyprany.
Dziewczyna podniosła go i zaniosła go do swojego pokoju, po czym położyła go na zakurzonej komodzie stojącą pod oknem. Obok jej łóżka stała niewielka szafka nocna, a obok niej biurko, przy którym kiedyś czytała książki. W pokoju znajdowała się jeszcze duża szafa stojąca obok drzwi.
Już dawno nie przebywała w domu, dlatego większość mebli i podłóg była okropnie brudna. Dziewczyna postanowiła, że zmarnuje resztę dnia na sprzątanie.
-
Skończywszy sprzątanie, które tak czy inaczej nie wyszło jej zbyt dobrze, poszła do swojego pokoju i dokładnie przyjrzała się błyskotce. Była piękna. Nie chciała zostawić jej w domu kiedy ona wyjdzie. Co jakby ktoś ją ukradł?
Ev założyła medalion na szyję i podeszła do lustra stojącego w łazience. Jedynym problemem było to, że medalion nie pasował jej do oczu. Dziewczyna westchnęła. Będzie musiała go sprzedać, albo wymienić na jakiś z niebieskim kamieniem.
Jak na razie postanowiła, że weźmie medalion ze sobą, po czym przemieniła się w wilczą postać i wyszła.
-
Weszła w postaci wilczej. Trudno jej było otworzyć drzwi, ale po jakiś pięciu minutach walki, udało się. Wadera chciała położyć się na fotelu, ale zdała sobie sprawę, że gdyby to zrobiła cały fotel byłby w kudłach.
Dlatego przemieniła się w ludzką postać i umyła z krwi królika. Następnie usiadła w fotelu w saloniku i zaczęła bawić się medalionem. Wisiorek błyszczał w słońcu i przybierał bardzo bladą barwę. Ev z ciekawości zastukała w niego paznokciem. Dźwięk był wyskoki. Czyli musiała znaleźć w wieży jakąś tanią podróbę?
Dziewczyna stwierdziła, że najlepiej będzie jeśli go sprzeda na targu, po czym zasnęła.
-
Gdy się już znudziła zabawą, przemieniła się w wilczą formę i wyszła.
-
Jakimś cudem wczołgała się przez drzwi. Wyczerpana padła na podłogę nie wiedząc czy umrze z zmęczenia, czy się wykrwawi.
-
Szybko otworzyła oczy. Musiała stracić przytomność. Czuła ból. Chwilę musiała się zastanawiać, aby znaleźć jego źródła. Ucho, złamana ręka, rany na plecach i szyi. Podciągając się zdrową ręką o blat wstała. Tak było jej łatwiej się przemieszczać.
Powolnym krokiem doszła do szafki w łazience, w której trzymała leki. Znalazła tam tylko kilka tabletek przeciwbólowych, bandaż i kilka plastrów. Była przecież alfą, a żyła jak nędzarz.
Nerwowym ruchem łyknęła dwie tabletki, po czym jej oczy same zaczęły się zamykać.
-
Dziewczyna odgoniła od siebie zmęczenie. Nie mogła zasnąć. Nie mogła.
Coś wpadło przez okno. Zorientowała się tyle, że to było futro, ale czyje? Było białe, jak jej futro. Skąd ktoś mógł mieś jej futro?
Była przymulona. Co chwilę oczy jej się coraz bardziej zamykały.
-------
Nie wiedziałam, do którego wrzuciła pokoju, więc uznałam, że najlepsza będzie łazienka. I co było napisane na tym papierku?
-
Obudziła się. Musiała spać kilka godzin. Nie czuła już aż tak wielkiego bólu. Jak widać tabletki zrobiły swoje.
W ręku trzymała tą futrzaną kulkę. Białe furo nie mogło być jej, ona miała krótszą sierść.
Dziewczyna przyjrzała się swojej złamanej ręce. Cała była we krwi. Będzie musiała ją jak najszybciej umyć. Z trudem podniosła się z podłogi i natychmiast tego pożałowała. Zaczęło jej się kręcić w głowie.
Z trudem doczłapała do wanny. Odkręciła lodowatą wodę, tak aby leciała przez słuchawkę prysznicową. Zaczęła obmywać z krwi rękę. Po zakończonej czynności wypłukała jeszcze krew z ucha i sprawdziła czy nadal nie słyszy na prawe ucho. Jej podejrzenia były słuszne. Musiała na trwałe stracić słuch.
Następnie zakręciła wodę i przyjrzała się ręce. Wyglądała lepiej niż wcześniejszego dnia. Kość już nawet nie przebijała skóry i najwyraźniej była dobrze nastawiona. Teraz zostało jej tylko unieruchomić rękę i będzie mogła spokój.
Ev zaczęła przeszukiwać szafki. Nie znalazła nic. Czyżby ktoś ją kiedyś okradł? Pusta lodówka, puste szafki. Jak ona przeżyje?
Na szczęście znalazła miotłę. Szybko odkręciła kij od tego zmiatającego i połamała go na pięć części. Następnie przywiązała je do ręki za pomocą bandaża. Miała nadzieje, że tyle wystarczy.
Podniosła jeszcze z ziemi futrzaną kulkę i poszła do salonu, aby zdrzemnąć się w fotelu.
-
Niestety nie udało jej się zasnąć. Przez kilka kwadransy usiłowała coś posprzątać. Skończyło się na tym, że powycierała kurze. Znalazła również w kuchni kilka puszek z konserwami. Wyglądały na jeszcze nie przeterminowane.
Zjadłszy jedną z czterech czy tam pięciu puszek udała się do łazienki, aby umyć głowę. Zauważyła wtedy, że również skończył się jej szampon. Masakra.
Gdy skończyła myć głowę, ponownie wypłukała z krwi prawe ucho, po czym przyjrzała się sobie w lustrze. Jeśli trzymała głowę pod odpowiednim kontem to wcale nie było widać rozszarpanego ucha. Może zapuści włosy, aby przykryły nieszczęsne ucho? Może uda jej się kupić jakąś odżywkę na targu przyśpieszającą wzrost włosów?
Normalnie, Ev już dawno odeszłaby od lustra, aby upewnić się czy lodówka na pewno jest pusta. Jednak coś przykuło jej uwagę. Coś się zmieniło. Pomijając rozszarpane ucho i kilka ran na szyi, coś było nie tak. Uważnie przyjrzała się sobie. Oczy. Coś było nie tak z oczami.
Podeszła bliżej lustra. Na niebieskich tęczówkach zaczęły się pojawiać czerwone linie. Krwisto czerwone linie. Po pięć na każdej tęczówce. Czyżby to była jakaś choroba? Miała zostać ślepa i głucha?
Zręcznie przebrała się w czysty komplet ubrań, po czym szybko wyszła z domu.
-
Jak zwykle wróciła do domu. Bo gdzie indziej miała się podziać? Było już ciemno, więc jak najszybciej mogła wykąpała się włożyła piżamkę w pingwinki i poszła spać.
-
Obudziła się jak zwykle po jakiś 12-14 godzinach. Zbyt długo spała. Jak najszybciej umiała wzięła prysznic i ubrała się w ten sam komplet ubrań co wczoraj. Skończywszy szykowanie się podeszła do lustra. Mimo, że miała przez całą noc na szyi ten artefakt jej oczy w ogóle się nie pogorszyły. Chociaż... Gdy podeszła bliżej lustra stwierdziła, że na tęczówkach pojawiło się więcej czerwonych kresek. Jak fajnie. Zamiast niebieskich oczu, będzie miała teraz czerwone. Najnormalniej epicko.
Dziewczyna pomaszerowała do kuchni i zjadła jedną puszkę jakiegoś pasztetu czy czegoś tam. Zadecydowała, że dopóki ręka jej się nie zrośnie nie będzie opuszczać terenów plemienia, co również oznaczało, że przez jakieś dwa trzy tygodnie będzie uwięziona w domu. Może wykorzysta ten czas na sprzątanie i debaty nad tym co zrobić z tajemniczym artefaktem. Nie powinna trzymać tak ważnej rzeczy w tajemnicy. Powinna ją skonsultować z radą plemienną. Ale jak na razie tylko ona należała do rady. Powinna jak najszybciej się tym zająć i obmyślić jakieś przygotowania do nadchodzącej wojny. Na pewno jak się wyda, że alfa księżyców posiada artefakt pozostałe plemiona rzucą się na nich. Wiedziała, że na pewno nie wygra z alfami pozostałych plemion, bo skoro ta ostatnia tak ją urządziła to co będzie dalej?
Przez ten czas jak będzie uziemiona powinna zbierać jak najwięcej danych wywiadowczych, a nie siedzieć i żreć konserwy, które zaraz się jej skończą. Powinna również pogadać z włóczęgami. Może któraś z nich sprzedałaby jej po korzystnej cenie jakąś porządną lodówkę. No i musiała kupić jakiś porządny młotek, kilka mocnych środków chemicznych, parę książek i tabletki przeciwbólowe. Jeszcze nie wiedziała po co będą jej te wszystkie rzeczy, ale na pewno jej się przydadzą.
Następnie dziewczyna dumnie dzierżąc w lewej ręce szmatkę do kurzu, zaczęła wycierać puste szafki w kuchni.
-
Skończywszy sprzątanie, Ev zaczęła myśleć nad tym co w ogóle ma w domu. Powinna zrobić jakiś poważny przegląd rzeczy. Postanowiła, że wszystko co znajdzie będzie przerzucać na duży stół stojący w rogu salonu niedaleko szklanych drzwi balkonowych prowadzących na zewnątrz. Na początku znalazły się tam puszki konserw, szmatka do kurzu, domestos oraz potargany komplet ubrań. Następnie poszła do łazienki, aby wywalić wszystkie ręczniki z szafek.
-
Wyjmując ręczniki o mało co nie przewróciła na siebie szafki, ale gdy już przeniosła do salonu kilkanaście ręczników i rzuciła je na fotel odetchnęła z ulgą. Ręczniki są. Teraz rzeczy z mojego pokoju.
Już chciała wyjść z salonu, gdy zauważyła, że jakiś wilk się na nią gapi. Czyżby to był szpieg?
Bezinteresownie Ev podeszła do drzwi i otworzyła je.
-Dzień dobry. Może łaskawie zamiast mnie straszyć napijesz się herbaty?-zapytała niczym kobieta po osiemdziesiątce. Jeśli teraz ucieknie to może być szpieg, a jeżeli wejdzie na tą herbatę to również może być szpieg. Czy nie mogła pomyśleć wcześniej?
-
Zaczal skakac i machac ogonem jak szalony po czym dokladnie wytarl lapy o trawe i wszedl do domu. Dopadl jakies krzeslo i zaczal ske na nie wdrapywac, co raczej kielsko mu szlo bo krzeslo bylo niezbyt duze. Po chwili staran wydal z siebie jakis dzisny dzwiek i wreszcie zwrocil uwage na Evore.
- Ne...mee..ir. - powiedzial niewyraznie i z lekkim trudem.
-
Dziewczyna uśmiechnęła się.
-Ja jestem Evora. O ile znajdę jakąś herbatę to ją zaparzę. Jeśli nie, to będziemy musieli się zadowolić wodą i konserwami, które mi się już kończą-odpowiedziała. On nie mógł być szpiegiem, przecież ledwo co mówił. To na pewno jakaś włóczęga.
Następnie Ev otworzyła jeną puszkę konserw i wywaliła jej zawartość na jakiś talerzyk, który znalazła w pustej lodówce. Następnie podała go gościowi, który siedział na bliżej nie określonym niedużym krześle.
-Smacznego-powiedziała i wzięła się za przenoszenie szklanek na duży stół.
-
Znowu zaczal chaotycznie trzepac ogonem. Powachal konserwe i ledwo powstrzymal kichniecie. Nie byl pewien, czy powinien to jesc, ale wreszcie sie zdecydowal. Zjadl, zeskoczyl z krzesla i zaczal chodzic za chodzaca po domu Evora.
- D... Diee... kuu..
Wybelkotal. Troche mu bylo glupio, ze tak sie wprosil i nawet nie byl w stanie porozmawiac z gospodarzem.
-
Domyśliła się o co mu chodzi.
-Nie ma za co-odpowiedziała radosnym tonem.
Skończywszy przenoszenie szklanek, kieliszków i zakamuflowanych butelek wina, poszła do swojego pokoju i zaczęła szukać dawnych wstążek, które jako dziecko wplatała we włosy.
-
Chodzil za nia po calym domu jak pies za panem.
- Plee... iee..?
-
Tym razem nie zrozumiała. Kucnęła przed nim i popatrzyła się w jego żółte oczy.
-Powoli-powiedziała, po czym zachęcająco zrobiła nadgarstkiem kilka kółek.
-
Spojrzal na nia. Mial niezwykla ochote polizac ja teraz po twarzy, ale musial sie skupic.
- Plee...mmmm....ee..
Jezeli go zrozumie to w nagrode ja polize. Zadowolony z tego pomyslu machnal kilka razy ogonem.
-
-Pleme? Plemię, tak? Chodzi ci o to z jakiego pochodzę plemienia? Śmiało mogę powiedzieć, że jestem członkiem plemienia księżyca. A konkretnie, alfą. Nie jestem najlepszą alfą, ale za to mogłabym zostać brzuchotłumaczem. Co o tym sądzisz?-zapytała go, widząc, że jakoś dziwnie trzęsie ogonem. To chyba nie był zły objaw. Ona nigdy nie machała ogonem.
-
Ksiezyc? Alfa? A on, wloczega, teraz znajdowal sie na jej terenie!
Przestal machac ogonem i przez chwile myslal o ucieczce, ale zdecydowal sie zostac. Evora byla dla niego mila, wiec chyba nie ma nicorzeciwko jego obecnosci. Tym bardziej ze najwyrazniej byla ranna...
Pokiwal energicznie glowa i przejechal mokrym jezykiem po jej twarzy. To nie byl zbyt dobry pomysl bo mogla sie zdenerwowac i juz nigdy nie dac mu konserwy, ale jej twarz byla calkirm smaczna. Choc moze konserwa jest lepsza? Klapnal na podloge i zaczal sie nad tym gleboko zastanawiac. Konserwa czy twarz Evory... Oto jest pytanie...
-
Uśmiechnęła się jeszcze, po czym wróciła do swojego wcześniejszego zajęcia. Raczej od tego basiora nic nie wyciągnie związanego z włóczęgami. Powinna jak najszybciej zwołać jakąkolwiek naradę.
-
Po chwili zaczal sie nudzic. Zaczal weszyc po jej domu za grzybkami. Wyczul tylko plesn w lazience. Podszedl znowu do Evory i tracil ja nosem. Czul sie perfidnie ignorowany.
-
Popatrzyła na Nemeira. Zachowywał się jak niekochany, porzucony przez rodzinę psiak. Ev nie wiedziała co ma z nim zrobić. Jak mu otworzy drzwi to zapewne uzna, że go wygania.
Ev wygrzebała jakąś kartkę i napisała na niej listę zakupów.
-Wiem, że to głupie, ale potrzebuję kilku rzeczy. Mógłbyś je dla mnie kupić? Dam Ci listę i pieniądze, więc chyba sobie poradzisz-stwierdziła.
-
Pokiwal glowa, wzial w zeby liste i zaczal sie rozgladsc za jakas siatka. Ganial wiec po domu i wtykal wszedzie nos. Czul sie potrzebny, jak uda mu sie eywiazac z zadania to Evora bedzie z niego dumna. Znowu zaczal machac ogonem i chodzac po domu obijal nim o meble i sciany.
-
Ev wzięła niedużą sakiewkę i przesypała do niej ze sto monet. Chyba powinno starczyć. Następnie zaczęła łazić za wilkiem, aby dać mu pieniądze.
-
Dopiero po pewnym czasie zauwazyl, ze Evora za nia chodzi z pieniedzmi. W kuchni znalazl jakas plastikowa siatke. Wzial ja i pieniadze i zabral sie do otwierania drzwi. Troche mu to zajelo, ale w koncu wybiegl z domu z rzeczami. Pomachal Evorze ogonem na pozegnanie i pobiegl gdzies.
-
Zamknęła drzwi za Nemeirem. Miała nadzieje, że nie ucieknie z pieniędzmi, i że przyniesie jej potrzebne rzeczy. Następnie wzięła się za dalsze przenoszenie rzeczy, gdyż w jednym z pokoi znalazła kilka pudeł wypchanymi jakimiś rzeczami.
-
W tych pudełkach znalazła kilka szklanych wazonów i dwie drewniane figurki przestawiające jakieś zwierzę z długim nosem. W trzecim pokoju znalazła w komodzie komplet ubrań w bardzo dobrym stanie, oraz kilka spinek. Następnie wzięła szmatkę do kurzu i powycierała wszystko co znalazła w dwóch pokojach, do których rzadko kiedy zaglądała. Wycierając meble znalazła stare szmaciane lalki i kilka zużytych żarówek. Stos na stole w salonie robił się coraz większy.
-
Krzątając się po domu, znalazła wałek do ciasta. Stwierdziła, że jej się jak najbardziej przyda. Szybko poszła do kuchni, ściągnęła z szyi medalion i wytrzymując okropny ból głowy, trzymając oburącz wałek, zaczęła z całej siły uderzać błyskotkę.
-
Ev wytrzymała chwilę, lecz ból był nie do zniesienia. Kolana się pod nią ugięły z wycieńczenia. Puściła wałek tak, że poturlał się po podłodze. Następnie niepewnym ruchem sięgnęła po medalion. Nie było na nim nawet ryski. Zadołowana ubrała go z powrotem na szyje, lecz poczuła w okolicy karku jakiś podejrzany ból. Przeklinając pobiegła do łazienki. Przy pomocy lustra stwierdziła, że medalion ocierał się o ranę, którą zadała jej ta obca alfa. Smużka krwi lała się jej po szyi, plamiąc równocześnie podkoszulek.
Dziewczyna podeszła do lustra by stwierdzić w jakim stanie są jej oczy. Było na nich coraz mniej niebieskiego. Za niedługo najprawdopodobniej zginie, chyba że wpierw zniszczy tą pierdołę.
-
Delikatnie uchylił drzwi. Praktycznie nic nie widział, tylko głośniej usłyszał jakieś uderzenie. Jeżeli jest opuszczony to nic się nie stanie, jeśli ktoś tu mieszka może być kłopot.
-Jest tu ktoś? -Powiedział niepewnie
-
Usłyszała czyjś głos. Czyżby Nemeir wrócił z tabletkami? Ale on przecież ledwo mówił, to jak niby mógłby wypowiedzieć całe zdanie?
Niepewnie wyszła z łazienki. Przedpokój był na tyle zacieniony, że mogłaby bez przeszkód schować się w swoim pokoju i siedzieć zamknięta. Lecz nie zamierzała się ukrywać. Najlepiej by było gdyby udało jej się przekraść do kuchni i dobyć wałka. Kuchnia była połączona z salonem, a salon z drzwiami. Jak jej niby to ma się udać?
Jak najszybciej mogła w jak najniższej pozycji wbiegła do kuchni i chwyciła wałek, po czym oparła się plecami o szafki pod blatem. Jej ojciec budując ten dom chyba pomyślał o wszystkim. Blat znajdował się pod ścianą na której wychodziło okno, oraz jechał on dalej tworząc taką pół-ściankę, odgradzając całkowicie kuchnie od salonu. Całość miała kształt litery "U".
Ev oparta na o szafkę, dzierżąc w lewej ręce wałek, była w każdej chwili gotowa ruszyć do ataku.
-
-Nic nie zrobię, ja tylko szukam kogoś mieszkającego w okolicy. Mieszkam niedaleko i tak przyszedłem... -Powiedział kiedy usłyszał pośpieszne kroki. -Nawet nie mam broni -Odruchowo uniósł ręce
-
Ev zaśmiała się cicho. HAhAHAH, bez broni? Ciekawe. Nie ufając nieznajomemu, szybko podniosła się i rzuciła w niego wałkiem, tak by nie rozbić drzwi, po czym pognała w kierunku wyjścia z domu.
-
W ostatniej chwili się ruszył i uniknął wałko-lota.
-Zero zaufania! - mruknął do siebie -Ale wałkiem do ciast?
-
Wybiegła.
-
-Rozumiem, że mogę się rozejrzeć, jeżeli nikogo nie ma -Powiedział i ruszył do przodu. Najpierw kuchnia. Rozejrzał się, kuchnia jak kuchnia. Nic szczególnego. Może kilka błyskotek, ale nic co by go zachwyciło.
-
Dalej przeszedł do łazienki, zajrzał i odszedł. Dalej salon, Zwykły salon. Zobaczył jeszcze jeden pokój. Okazał się być sypialnią. No coś tam się błyskało, ale żeby był zdolny to ukraść, to musiałby to być jakichś super-klejnot.
-
Zapatrzył się na pokój. Wyciągnął z kieszeni zielonkawy połyskujący klejnot i położył go na jednej z półek. Kiedy promienie do niego dochodziły, ona radośnie połyskiwał na wszystkie kolory oświetlając pokój, tęczowymi barwami. Położył się na łóżku i przyglądał się plamkom pląsającym po suficie.
-
Coś usłyszał, jednak nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Wyciągnął dłoń jakby chciał złapać jedno za świateł. Chyba zostawi te światełka... Ona taka spłoszona, może trochę ją uspokoją i dadzą nadzieję. Aż się uśmiechnął
-
Weszła szybko. Nie interesowało ją to, że narobiła hałasu zamykając drzwi. Nieee. Interesowało ją gdzie leży jej wałek. Znalazła go na podłodze. Zwinnie chwyciła broń. Teraz nie ucieknie, nieeee.
Dziewczyna ruszyła w kierunku przedpokoju.
-
-Wróciła, może mnie nie zabije -Wstał z łóżka, już chciał wziąć kamień, jednak przypomniał sobie postanowienie. On to tu zostawi
-
Ev mocniej ścisnęła lewą dłoń na rękojeści wałka. Nie rzucała najlepiej, ale powinna się postarać trafić... No i powinna w przyszłości zaopatrzyć się w więcej wałków.
-
Delikatnie uchylił drzwi
-Zostawię ci prezent dobra? Taka opłata za wyjście... Albo chociaż nie zabicie. -Krzyknął -Możesz przyjść i zobaczyć!
-
Nie zastanawiając się dłużej rzuciła wałkiem. Rzucanie wałkiem było dość przyjemne. Może pośle Nemeira po jakąś gazetę, w której mogłaby się zatrudnić jako (Magda Gessler xD) jakiś kucharz czy ktoś. Mogłaby jednocześnie kraść wałki i nimi rzucać.
-
Rozłożył drzwi na oścież, na korytarz wleciały kolorowe światełka
-Wchodź jak chcesz... -Uśmiechnął się
-
*jeb*
Uderzył w Bezimiennego, po czym runą na ziemię.
-
Uniknął Kolejnego ataku i wszedł w głąb pokoju, żeby nie było go widać.
-
----
Jak mogłeś uniknąć, jak wałek wykonał już atak? Trzeba było reagować jak rzucała tym wałkiem.
-
----------------------
Ale drzwi delikatnie były otwarte, że nawet wałek by się nie zmieścił, później otworzył... To też było nie fair
-
----
Jest napisane "delikatnie uchylił drzwi". Można to interpretować na różne sposoby. 1-otworzył drzwi, tak aby była szpara dość duża, aby zmieściła się w niej głowa, 2- delikatnym ruchem uchylić drzwi.
Wałek leciał. Trzeba było napisać, że rozpaprał się na ścianie, wyzionął ducha, czy coś. O wałku nic nie było, co znaczy, że go walnął. Inaczej to jest ignorowanie ruchów drugiej postaci.
-
------------------------
Dobra, myślę co zrobić...
-
--------------------------------
Może być tak, że mnie walną ale po nodze i to nie było aż tak straszne?
-
-Dobra dziewczyno, nie mam ochoty z nikim walczyć, a tym bardziej zranić kobietę. Nie to, że uznaje cię za słabszą, ale honor sam tak uznał kobiety. Wchodzisz, żeby obejrzeć ten prezent czy nie? -Powiedział i złapał się za nogę. Dopiero przyuważył, że oberwał.
-
Weszła i rozejrzała się. Może powinna zapukać. Usłyszała jakiś hałas, poszła więc za dźwiękiem. Nagle zauważyła Evore, która chyba rzuciła czymś w drzwi, które były lekko uchylone. Zobaczyła niebieskie włosy nieznajomej osoby.
- Co to za kretyn? - spytała ponuro stojąc za dziewczyną.
-
-Możesz tu wejść, jak chcesz, i sama się przekonać -Uśmiechnął się do siebie.
-
- Nie Cibie się pytałam. Zresztą czyj to jest dom? Jej - wskazała ręką Evorę. - Czy Twój?
-
-Jest jej, ale w pewnym momencie uciekła, a ja tu jej coś zostawiłem i chce zobaczyć jak zareaguje? Tak? Dobrze by było jakby cokolwiek powiedziała, chociażby 'wynocha' albo coś w tym guście. -Opadł na ziemie, wyciągnął z kieszeni wisiorek z serduszkiem i zaczął nim obracać w dłoni.
-
Wzruszyła ramionami.
-Uciekłam bo wszedłeś do mojego domu bez żadnego ostrzeżenia, ani powiadomienia listownego. A jakoś nie sądzę, abyś dostał specjalny nakaz-powiedziała, po czym pokiwała kilka razy głową.-Chyba że jesteś szpiegiem-dodała.
-
-Jak zauważyłaś, nie nadaję się na szpiega. Nawet nie wiedziałem, że twój dom tu stoi! Baz urazy. -Kilka czerwonych połysków z klejnotu spadło na jego twarz.
-
Wzruszyła ramionami.
-To nie jest m ó j dom.
-
Amber przestała słuchać rozmowy Ev i niebieskiego. Zauważyła jednak, że alfa wygląda nieco marniej. Była najwyraźniej złamana lub skręcona wnioskując po tym, iż była owinięta bandażami, a spod nich wystawały jakieś kawałki drewna. Jej oczy były czerwone, jakby przekrwione. Coś musiało się wydarzyć pod jej nieobecność.
-
----
Ręka jest owinięta bandażem. Spod bandaża wystają kawałki kija od miotły.
Masz drewnianą rękę : D
-
-Dobra, mniejsza z tym. Nie chce zostać zabity próbując wyjść, obiecacie mi to?
-
Dziewczyna parsknęła.
-No pewnie, że nie. Naruszanie spokoju innych jest karalne.
-
- A po co tu w ogóle przyszedłeś? - zapytała. Cóż, to powinno być podstawowe pytanie. Przecież obcy nie przyszedł tu by bawić się jakimś świecidełkiem.
-
-To może tu przyjdziesz i chociaż to zobaczysz? A tak na marginesie to, powiedziałbym ci teraz imię ale go nie pamiętam, więc możesz mi mówić Bezimienny. -Zaśmiał się, po co w ogóle on to robi. I tak pewnie go zabije. Wałkiem do ciast.
-Po co przyszedłem? Po nic, chciałem poznać sąsiada a okazało się być trochę inaczej niż sądziłem. Tak dokładnie na razie moim głównym celem jest znalezienie Alfy, ale z moimi zdolonściami nigdy mi to nie wyjdzie.
-
Ev wybuchła głośnym śmiechem. To zapewne członek plemienia tej alfy z którą się poprała. Niee. Szpieg. Przyszedł zobaczyć jak się czuje i gdzie mieszka, tak żeby ją później zniszczyć, albo spalić w tym naturalnym stosie.
-
- Aha, ona jest tu alfą - odpowiedziała, skoro Evora nie mogła, gdyż wybrała sobie porę na ryknięcie śmiechem i głupawkę. Amber powoli zaczynała czuć się jak osobista sekretarka pana i władcy tego plemienia.
-
-No to świetnie, skoro jest na księżycowych terenach to nie powinna zabijać swojego sługi, za drobne przewinienie. -Wstał i wyszedł z pokoju. Stanął przed dziewczętami i się skłonił, nie wiedział czemu tak oficjalnie ale co tam szkodzi.
-
-Zapewne i tak mnie już nienawidzicie, ale co tam. -Podniósł głowę. W sumie nie zdziwiłby się gdyby miał im ucałować dłonie, ale nie jest pewny czy one są przyzwyczajone, lepiej nie ryzykować.
-
Ev uniosła brwi.
-Sługi?-powtórzyła. Miała ochotę się na niego wydrzeć. A co jej zaszkodzi jak się wydrze? Stać ją przecież na tabletki na gardło.
-TRZEBA BYŁO SIĘ ZASTANOWIĆ JAK WCHODZIŁEŚ DO TEGO DOMU! CZYJ MÓGŁ BY BYĆ TEN DOM SKORO LEŻY NA TRENACH KSIĘŻYCA?! HĘ?! ALBO TRZEBA BYŁO OD RAZU POWIEDZIEĆ, ŻE NALEŻYSZ DO PLEMIENIA! A NIE WŁAZIĆ SOBIE DO CUDZEGO DOMU BEZ ŻADNEGO UPRZEDZENIA! NIKT NIE NAUCZYŁ CIĘ NIE NALEŻY STRASZYĆ RANNYCH KOBIET?!-dobrze, że pod koniec wypowiedzi nie zaczęła jeszcze skrzeczeć. Jak skończyła odwróciła się i wyszła na dwór, aby zemścić się na trawie.
-
-Nie sądziłem, że mogę cię przestraszyć. Przepraszam -Położył sobie rękę na karku -Mi nigdy nic nie wychodzi dobrze, więc się nie zdziwiłem. -Jakoś tam się uśmiechnął
-
----
Emmm... Ona jest na zewnątrz.
-
-Pewnie to zły moment, ale czy jest możliwość, otrzymania tego zadania? -Powiedział trochę głośniej, choć i tak pewnie nie słyszała. Spojrzał na pozostałą dziewczynę
-Miło poznać...
-------------------
A do siebie nie można? Jeszcze Amber.
-
-A ty jesteś jedną z alf? -Spojrzał na dziewczynę
-
- No pewnie - odpowiedziała sarkastycznie do bezimiennego. Potrząsnęła głową, powoli zaczynała żałować, że tu przyszła. Evora to wbiegała to wybiegała, nie odzywając się do niej nawet słowem. Wyszła z chaty i odeszła w siną dal. Jednak lepiej czasami być samotnikiem.
-
Stał tak sam, w ciszy, bardziej raniącej niż hałas. Postanowił, że wyjdzie, może do puki nie ma wałka nie jest aż tak śmiercionośna?
/wyszedł/
-
Wszedł prowadząc dziewczynę, doprowadził ją do sypialni i położył a łóżko. Kamień już przestał świecić, w sumie co można wymagać w środku nocy.
-Połóż się tu i odpocznij. -Uśmiechnął się i puścił jej dłoń i biodro.
-
Już po przekroczeniu progu domu poczuła ulgę. Miała wtedy ochotę wypchnąć tego... Bezimiennego za drzwi. Gdy zaprowadził ją do jej sypialni przestraszyła się, że zaraz zacznie ją molestować czy coś. W sumie to go nie znała, ale powinna okazać swoją wyższość nad nim.
-A ty co planujesz zrobić?-zapytała i usiadła na łóżku.
-
-Jeśli masz jakieś rany to je opatrzyć, jak gorączkę, to podam zioła, jeśli po prostu jesteś zmęczona to dopilnuję, że pójdziesz spać i sobie pójdę. -Uśmiechnął się -No... to masz jakieś rany z którymi nie dajesz rady? Spokojnie nie chcę ci się 'dogłębnie przyjrzeć'
-
-Eee...-wybąkała. Szeroko otwartymi oczami rozglądała się po pokoju. Była przerażona. Czy ten koleś miał obsesję? Nie miała ochoty na to, aby ktokolwiek jej pomagał. Wolała sama sobie poradzić, zwłaszcza, że przez jej dom przeszła fala turystów.
Już wiedziała jak czują się inni, gdy z nimi rozmawia i ciągle się uśmiecha. Powinna przestać to robić.
-Nie czuję się abym była ranna. Prędzej senna- i głodna, dodała w myślach. Jak już on sobie pójdzie, to zrobi sobie ucztę z konserw, które kupił jej Nemeir.
-
-To tylko czatuję -Wstał i podniósł kryształ który tu zostawił, z jednej z wielu kieszeni wyciągną świeczuszkę a z drugiej zapałki i obcięty kawałek z opakowania po zapałkach. Na świeczce zaczął tańczyć płomień. Tak jak podejrzewał kamień reagował też na światło ognia. W efekcie po pokoju znowu latały radosne świetliki w wielu barwach. Położył kamień na półce.
-
Dziewczyna skrzywiła się, po czym zdjęła buty i położyła się na łóżku. Powierciła się chwilę na materacu udając, że usiłuje zasnąć.
Po jakiejś chwili z powrotem usiadła.
-Nie dam rady zasnąć wiedząc, że jakiś obcy będzie się włóczył po moim domu-powiedziała prosto z mostu. Nie zamierzała ukrywać, że jest teraz nie proszony. Jeśli to nie poskutkuje to spróbuje przypomnieć sobie jakieś lekcje etykiety i wyrzuci go po dworsku.
-
-A skąd mam mieć pewność, że wypoczniesz? Ale dobra. Jak chcesz to idę -Podniósł rękę i wyszedł
-
Wzruszyła ramionami. Gdy Bezimienny wyszedł, podreptała na boso do kuchni i zjadła jedną puszkę konserw. Niestety zmęczenie wzięło górę, więc zamknęła szklane drzwi na klucz i ułożyła się wygodnie w niezagraconym fotelu.
-
Obudziła się rano. Zaspana wsunęła jedną puszkę konserw, po czym wzięła znaleziony komplet ubrań i poszła się umyć. Z łazienki wyszła dopiero pół godziny później. Jak widać musiała przysnąć w wannie. Następnie łyknęła kilka tabletek przeciwbólowych i podeszła sprawdzić czy ten Bezimienny nie kręci się niedaleko jej domu. Jej przypuszczenia się sprawdziły. Siedział pod drzwiami. Dziewczyna go zignorowała. Dlaczego nie da jej spokoju? Co ona mu zrobiła? Jedynie rzuciła w niego wałkiem, ale czy to jest coś złego? Chyba nie.
Ev pomaszerowała do swojego pokoju i tak jak dzień wcześniej(czy tam dwa) zanim wszyscy zaczęli ją nawiedzać, wzięła się za przenoszenie rzeczy do salonu.
-
Gdy Ev po raz któryś wróciła do salonu, zauważyła, że Bezimienny w końcu sobie poszedł. Odetchnąwszy z ulgą Ev zrobiła sobie obiad z konserw i wróciła do swojego zajęcia.
-
Gdy nadszedł zmierzch, Ev porzuciła poszukiwania. Znalazła już dość dużo rzeczy. Następnie udała się spać.
Rano, gdy się obudziła, umyła się i przyglądnęła się swoim oczom. Tęczówki już całe były czerwone. Może to była umiejętność tego artefaktu? Zmienianie koloru oczu? Tylko dlaczego czerwony, a nie na przykład piwny? Tak patrząc na siebie, wiedziała jedno. Teraz wygląda bardziej złowieszczo, niż wcześniej. No przynajmniej wyglądałaby złowieszczo, gdyby nie ten durny bandaż na złamanej ręce. Tak w ogóle, to powinna sprawdzić stan jej ręki.
Niezręcznie, dziewczyna lewą ręka odwiązała opatrunek i połamane kije od miotły. Ręka nie wyglądała najgorzej. Kość wyglądała na prostą, więc musiała zacząć się dobrze zrastać. Ev ostrożnie umyła rękę i znowu ją opatrzyła. Musi jej tylko nie nadużywać i wszystko będzie dobrze.
Dziewczyna poczłapała do salonu. Tam łyknęła kilka tabletek przeciwbólowych i zjadła śniadanie. Miała jeszcze piętnaście konserw. Starczy na pięć dni. Jak będzie się głodzić to nawet na dziesięć.
-
Evora leżała wyciągnięta na łóżku. Nic... Całkowicie nic do roboty. Wysprzątała cały dom, wrzuciła kilka godzin temu medalion do ognia. Nafaszerowana tabletkami przeciwbólowymi wytrzymała jedynie pół godziny. Gdy wyjęła go z ognia był nie nagrzany.
Teraz leżała i bawiła się medalionem. Ciekawiło ją co to dziadostwo robi. Najchętniej porozmawiałaby z kimś o tym. Przez kilka ostatnich dni nikt jej nie odwiedzał. Czuła się taka samotna i przez to brzmienie władzy jeszcze bardziej jej ciążyło. Czuła się jak Frodo. Była podobnie tępa jak on.
Dziewczyna podniosła się z łóżka. Powinna jak najszybciej sprawdzić czy medalion wytrzyma jak poleje go chemią. Nie. Najpierw coś zje i sprawdzi stan ręki, może później się tym zajmie.
-
Kolejne dwa dni. Wczoraj wyszła na dwór i oblała ten durny wisiorek kretem. Nie podziałało. Lista jej pomysłów została wyczerpana. Nie wiedząc co ma robić, resztę dnia spędziła na przesiadywaniu w fotelu. Przez to, że tak długo siedziała w miejscu, zaczęła za dużo myśleć. Miała ochotę wybrać się na polowanie, lecz jej ręka nie wyzdrowiała zbytnio. Ale chyba mogłaby podreptać naokoło domu jako wilk, prawda?
Dziewczyna wstała i chciała się przemienić. Nic. Jak to się robiło? Myślało się "chcę być wilkiem!", a wtedy puf? Nie pamiętała. Mimo, że bardzo chciała się przemienić w wilka, to nie mogła. Dopiero co przeżyła tą durną przemianę, a ona już straciła dostęp do drugiej formy. Może było to tylko chwilowe. Może samo przejdzie i znów będzie mogła wesoło kicać jako wilk. A co jeśli miało to związek z medalionem? Czy powinna się go wtedy pozbyć?
-
Bez skutku próbowała przemienić się w wilka. Bezsensownie ściągała medalion i wytrzymywała okropny ból głowy. Jej druga forma została odcięta na stałe.
Dziewczyna pogrążona w nicości jak zwykle leżała na fotelu. Nie mogła nic zrobić. Miała złamaną rękę, odciętą drugą formę i ten durny wisior. Chciała cisnąć tą pierdołą o ścianę, lecz zależało jej na tym, aby uniknąć bólu głowy. A może powinna zrezygnować ze stanowiska alfy? Jak ona będzie prowadzić armie przeciw pozostałym plemionom? Przecież nie da rady walczyć w... tym czymś!
Ev szybko i ostrożnie zsunęła się z fotela i pognała do swojego pokoju. Tam wzięła kilka kartek papieru i długopis, po czym wróciła do salonu. Zdążyła już zrobić listę rzeczy, które posiadała, więc wróciły one na swoje miejsca, a zatem w salonie było za dużo miejsca. Położyła kartki na stole i zaczęła bazgrać mapę terenów. Zaznaczyła granice: w górach z mroczkami oraz przy rzecze z ognikami. Dlaczego była alfą tak beznadziejnie ulokowanego plemienia?
Kolejne co zaczęła kreślić to liczebność plemion. W jej plemieniu jak na razie, na pewno była Amber oraz Bezimienny. Dalej. Dalej nie wiedziała. Pfff... Czyli według niej w jej plemieniu są tylko dwie osoby? Powinna znaleźć sobie jakiegoś zwiadowce, który mówiłby jej kto jest w plemieniu i co dzieje się na terenach.
-
Idąc za feniksami rozmyśliła się, ruszyła w stronę swoich terenów, do chatki Evory. Weszła do chatki, wciąż w swej wilczej postaci. Evora nadal tu była, czuła to. Ruszyła wgłąb chatki, ciągnąc za sobą swój długi, ozdobiony kwiatami róż ogon. Zastała ją siedzącą przy stole i piszącą coś. Przekrzywiła łeb i spojrzała na nią. Wyglądała jeszcze marniej niż niedawno. Ręka najwyraźniej dalej się nie zagoiła, dziewczyna jakby schudła, a jej oczy były teraz krwistoczerwone. Po dawnych błękitnych patrzałkach nie było śladu. Najbardziej zmartwił ją fakt, iż ta siedziała bez końca w swojej chatce.
-
Poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciła głowę i ujrzała obok siebie waderę. Nie wiadomo jakim cudem domyśliła się, że to Amber.
-Ładne futro-powiedziała smutno i skreśliła ostatnie nabazgrane przez nią zdanie.
-
- Co z Tobą? - spytała po prostu. Na dodatek była smutna. Nie przemieniała się w człowieka, gdyż i tak miała zaraz polecieć do feniksów. Przyszła tu tylko bo to, by ostrzec ją przed zdrajcą w plemieniu i oszalałych ognikach, ale całkiem wypadło jej to z głowy.
-
Powiedzieć czy nie powiedzieć? Miała ogromną ochotę wyrzucić z siebie wszystkie żale, ale nie może. Nie może. Nie powinna, jeszcze jest za wcześnie. Może jak będzie wiedziała więcej.
-Martwię się wojną-usiłowała kłamać, lecz niestety to była prawda- Wiesz ilu ludzi mamy w plemieniu?
-
Zmrużyła oczy. Akurat.
- Nie mamy żadnej wojny. Mamy jakiegoś brązowego basiora i - chyba - jedną dziewczynę, która z nim flirtowała, ale tego pewna nie jestem. Na pewno nie jest ona ognikiem. Bezimiennego może nie liczmy, gdyż on kręci z jedną dziewczyną z ognia, która atakuję nasz klan. Zaatakowała tego basiora, a wcześniej tą dziewczynę bez żadnego logicznego powodu. Dopiero jak ją odgoniłam to pobiegła do tego niebieskowłosego matoła, a ten tylko na nią patrzył z zaciekawieniem - burknęła Amber. Teraz chciała się dowiedzieć co się działo z Evorą.
-
Czyli w sumie jest ich troje, którzy na pewno by walczyli.
-Dobrze wiedzieć. Następnym razem spróbuję go zatłuc tym wałkiem-rzekła grzebiąc w papierach. Może ten medalion ma moc rzucania wałkami? Było by to bardzo przydatne.
-Mimo, że jeszcze nie ma wojny to się nią martwię. Za niedługo tak czy inaczej, albo ogniki, albo mroczki nas zaatakują. Może jeszcze zewrą ze sobą taki milczący sojusz? Co byśmy wtedy zrobili?
-
- Prawdopodobnie w gacie - odparła sarkastycznie. Według niej Evora przesadzała, a na dodatek coś ukrywała.
- Mroki i ogniki są nieliczne. Spotkałam tylko po jednym osobniku z tych plemion, a w razie czego damy sobie rade. Obie umiemy walczyć, nie wiem jak tamta dwójka, którą widziałam na dachach. Basior nie wydawał się zbytnio wojowniczy - przyznała. Nie wiedziała jak z dziewczyną. Ale każdego przecież można wyszkolić na wojownika.
-
"Obie umiemy walczyć. Gdy Ev to usłyszała to coś się w niej zatrzęsło. Już nie potrafi walczyć. Jest słaba.
-To dobrze, bardzo dobrze-mruknęła.
-
Nie zauważyła nerwowego drgnięcia Evory.
- Będziesz tu tak siedzieć całe swe życie? - zapytała. Może uda jej się wyciągnąć dziewczynę, by zobaczyła feniksy.
-
Ev ziewnęła.
-Nie, tylko czekam aż ręka mi się zrośnie-odpowiedziała.
-
- Będziesz czekać jeszcze z kilka tygodni - skomentowała. Cóż, jeśli nie chciała Amber pójdzie sama.
-
Wzruszyła ramionami.
-Nawet jeśli wyjdę to co mi to da? Jedyne co to wrócę dwa razy bardziej głodna i szybciej skończą mi się konserwy.
-
- Jak wolisz - odwróciła się i wyszła. Nie zamierzała tracić więcej czasu. Musiała teraz wrócić się na dachy i odnaleźć trop ognistych ptaków.
-
Ev prychnęła gniewnie. Była zła na samą siebie. Przecież miała dość samotności, a właśnie mogła się wyrwać z domu, lecz zrezygnowała. No, ale było już za późno.
Dziewczyna choć niechętnie wróciła do map, oraz wykresów. Co ona w ogóle robiła? Chyba zastanawiała się nad tym co mógł robić medalion. Tak. Powinna jeszcze nad tym pomyśleć.
-
Nuda. Gdyby chociaż Ev miała kogoś kto poszedłby do sklepu. Właśnie skończyły się jej konserwy. Będzie skazana na śmierć. Jakie to było straszne. A miała tak wielką ochotę na czekoladki. Była alfą, więc czemu nie miała w tej chałupie czekoladek. PRZECIEŻ TO BYŁ DOM ALFY. TU MUSIAŁY BYĆ GDZIEŚ CZEKOLADKI.
Dziewczyna zaczęła przetrząsać szuflady. Jedyne co znalazła to kilka noży. Powinna sprawdzić, czy medalion nie pomaga w rzucaniu, lecz najpierw wolała znaleźć czekoladki.
-
Cztery dni temu nie znalazła czekoladek. Skończyły się jej również konserwy. Dziś właśnie zjadła ostatnią puszkę. Powinna wyjść z domu, ale się bała. Na terenach plemienia były tylko ryby. Wystarczyłaby jej jedna ryba. Jedna. Tylko jedna.
Kompletnie załamana dziewczyna wyjęła kieliszek i nalała sobie lampkę wina. Dziewczyna wzięła kieliszek i wróciła do salonu. Tam postawiła wino na stole i nachyliła się nad papierami. Nabazgrała kolejne kilka zdań i sięgnęła po alkohol. Niestety przez nieostrożność strąciła kieliszek. Ten roztrzaskał się na podłodze.
Ev jęknęła. Była niewyspana, gdyż od kilku dni nie mogła spać. Dręczył ją jakiś dziwny niepokój. Dziewczyna schyliła się, aby pozbierać szkło. Niestety przy tym nieźle się pokuła. Pozbierała szkło na prawą dłoń, i poszła do kuchni. Gdy przekroczyła próg, przestała odczuwać ból wbijającego się szkła. Zaniepokoiło ją to. Co jeśli to szkło wbiło się pod skórę i trafiło do krwi, a potem trafi do serca. Przecież umrze!
Ev spojrzała na soją prawą dłoń. Nic na niej nie było oprócz kilku plam. Za to nad dłonią unosiła się jakaś przeźroczysta masa, o delikatnym szkarłatnym odcieniu. Było to gorsze od śmierci.
Dziewczyna pisnęła i jak najszybciej popędziła do swojego pokoju. Wryła się pod kołdrę i dokładnie nią otuliła, usiłując zrozumieć co się właśnie stało.
-
Leżała wyciągnięta na łóżku. Co to było? Szkło? To niemożliwe! To wbrew prawom fizyki i tych wszystkich pierdół! Może przez to, że nie jadła miała omamy? Może, ale musiałaby to sprawdzić.
Dziewczyna poszła do kuchni i wyciągnęła z szafki szklankę. Postawiła ją na blacie. Zaczęła dziwnie gestykulować, jak magowie z książek. Nic. Szklanka nadal stała. Czym się różniła szklanka od tej masy, którą widziała wczoraj? Szklanka była przeźroczysta, a to wczorajsze miało bardziej szkarłatną barwę.
Chwila. To wszystko łączyła się w jakąś całość. Ev postukała paznokciem w osadzony w medalionie kamień. Wydobył się wysoki dźwięk. Jakby stukała o szkło...
Dziewczyna uśmiechnęła się. JUŻ WIEDZIAŁA CO TO DZIADOSTWO ROBI! TAAAAAAAAAK! Tylko teraz zostało jej dojść j a k to robi. Będzie to chyba trudniejsze.
Ev jak na razie dała sobie spokój z cudowaniem i poszła ściągnąć opatrunek z prawej ręki i umyć ją.
-
Ev już prawie ledwo dyszała. Od tygodnia nic nie jadła. Powoli zaczynała rozumieć jak to działa. Była to chyba sprawka wina, bądź tego, że trzymała szkło w ręce. Niestety gdy spróbowała, nie udało się. Tak więc leżała w łóżeczku, odwodniona i głodna czekając na śmierć.
-
Pchana przez głód postanowiła opuścić chatkę. Wzięła ze sobą kilka szklanek, żeby poeksperymentować w terenie i wyszła.
-
Weszła, zamknęła drzwi i poszła spać.
-
Obudziła się. Próbuje ustalić jak długo spała.
-
Pięć dni. Ev obecnie siedziała w salonie. Jak zwykle bawiła się szkłem. Rozmyślała nad tym dlaczego jeszcze żyje. Czy cokolwiek jadła? Nie. Więc dlaczego żyje?
Jeśli się nie myliła to spała z trzy dni. Od tego czasu cały czas ćwiczy. Szło jej w prawdzie coraz lepiej. Do płynności opanowała parę sztuczek. Potrafiła już tworzyć jakąś przyzwoitą tarczę i szybko wysyłać pociski przypominające strzały. Ale co dalej? Do głowy nie przychodziły jej żadne czary, które mogłaby wykorzystać.
-
Chciałaby umrzeć, lecz nie może. Wychodzi gdyż nie jadła już z dwa miesiące, może miesiąc.
-
Oddychała ciężko. To było trudniej niż myślała. Odetchnęła jeszcze chwile ciężko i rozejrzała się. Papiery... rysunki... drewniany wałek do ciasta! Podniosła go z zachwytem. Kolejna mania drewna.
-
Pojawiłem się w domu. Oczywiście moja teleportacja wciąż jest źle wykalibrowana, więc przewróciłem kilka krzeseł i przy okazji zdradziłem całemu światu, że tu jestem. Trudno.
-
Ocknęła się. Nadal ściskała wałek lecz również czuje przyglądała się przeciwnikowi. Do tego połamał drewniane krzesła! Była naprawdę zła.
-
Wygrzebałem się z krzeseł i stanąłem naprzeciwko wadery. Moja postawa nie zdradzała chęci walki.
- Hoooaaahhrrr
Wychrypiałem. Wiedziałem, że wilczyca nie zrozumie, ale może z tonu głosu wyrozumuje, że grzecznie proszę ją o opuszczenie posesji mojej alfy. Na razie nie widziałem ani nie słyszałem jej. I dobrze, może nie ma jej w domu.
-
Spojrzała nie pewnie na swoją ludzką formę. Jeśli zamierza walczyć to może lepiej zmienić postać? Podeszła do komody i zaczęła przeglądać papiery. Wciąż nasłuchiwała.
-
Warknąłem ostrzegawczo. Nie chciałem z nią walczyć, tym bardziej, że z pewnością jej kolega przyjdzie jej wtedy z pomocą. Ale też muszę bronić Evory...
-
Kątem oka spojrzała na basiora. Wreszcie zdecydowała. Chwyciła papiery zmieniła się w cień i wyszła przez szparę pod drzwiami.
-
Warknąłem i teleportowałem się na zewnątrz.
-
Teleportowałem się do domu i natychmiast osunąłem się na podłogę. Zakręciło mi się w głowie. Za dużo używania magii jak na jeden dzień. Oby tylko Evora miała na tych papierach coś ważnego... Bo jeśli to jakaś pierdoła...
Nie dokończyłem myśli, zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale nie zemdlałem. Leżałem tylko na ziemii, dysząc ciężko.
-
Po chwili się ocknąłem i postanowiłem gdzieś schować papiery. Jedyne miejsce które przyszło mi do głowy to łazienka, więc schowałem je za kiblem. Po namyśle włożyłem również wałek do wanny. Wolałem już więcej nie przeszkadzać Evorze, gdziekolwiek ona teraz jest, więc postanowiłem wyjść. Tyle że jestem zbyt słaby, żeby się teleportować a drzwi są pozamykane. Położyłem się więc na ziemi niedaleko drzwi wejściowych.
-
Wróciło mi wystarczająco dużo energii, ale nie chciałem do nich wracać. Zamiast tego znalazłem sobie trochę bardziej taktyczne miejsce skąd mogłem zaskoczyć wilczycę gdyby znowu weszła do domu pod drzwiami. Zawsze mogłem też zabrać papiery i uciec do jaskini gdzie mnie nie znajdą, ale może się okazać, że to zwykła lista zakupów czy coś. Mógłbym sprawdzić, ale był jeden problem. Nie umiałem czytać...
-
Zmienił się z cienia w człowieka i rozejrzał się. Szukał wzrokiem tego drugiego. Papiery go nie obchodziły ale zawsze chciał zobaczyć co taka Alfa i to kobieta ma u siebie w chacie. Przeszedł kawałek i znów się rozejrzał. Nie zachowywał się nadzwyczaj cicho bo gdy szedł było słychać ciche kroki.
-
Weszła. Dyszała ciężko, oparła się o drzwi.
-
Cofnąłem się, gdy zauważyłem Vir'a. Nie warczałem jednak, zazwyczaj uważałem to za zbędne hałasowanie. Może i wciąż źle się czuję po utracie energii, ale fizycznie wciąż mogę walczyć. Jeżeli tylko spróbują coś ukraść albo skrzywdzić Evorę, zaatakuję. Gdybym był silniejszy to wygoniłbym ich nawet jakby nic nie zrobili. Tylko że ja nie jestem silny i to jest główny problem.
-
Odwrócił się. Zauważył Wat.
- No i po co za mną lazłaś? - mruknął niezadowolony - czy już za mało sobie problemów zdrowotnych zrobiłaś? Teraz wyjść stąd ni będziesz mogła - przewrócił oczami. Wyciągnął paczuszkę fajek i wziął jednego papierosa i zapalił. Resztę schował. Już jednego połknął, ale tego nie zamierzał.
-
Oddychała chwile.
-Ona ma wałek który pachnie krwią. - wytłumaczyła i zaczęła szukać wałka.
-
- Też mi powód! - parsknął i poszedł dalej nie przejmując się nią. Gdy tak szedł zauważył tego co z nim Wat się biła lecz nie miał zamiaru zdradzać jego położenia Watriss więc nic nie powiedział. Oderwał od niego wzrok i poszedł dalej.
-
Walek? Teoretycznie powinienem ja zaatakowac, w koncu chce okrasc Evore... Ale mam ryzykowac zycie dla walka? Mam sporo smieci w mojej jaskini, moze znajdzie sie tam walek ktory moglbym jej potem dac. Vir mnie zauwazyl, ale nie zareagowal. Nie wiedzialem dlaczego tak zrobil, ale postanowilem poczekac na rozwoj sytuacji.
-
Ze wielkim zdziwieniem odkryła zniknięcie wałka, zaczęła przeszukiwać salon i kuchnie nigdzie jednak go nie było.
Usiadła zmartwiona na podłodze w salonie. Opuściła smętnie łeb nie mając pomysłu gdzie mógł podziać się wałek.
-
W powietrzu wyczuwalem zapach Evory, ale chyba nie bylo jej w domu. Inaczej zereagowalaby na to, co sie dzieje.
-
Oparł się o ścianę i patrzył na to co robi Wat.
- I co nie znalazłaś? - mruknął i złożył ręce po czym wypuścił z ust smugę dymu z papierosa.
-
Pokręciła łbem. Weszła do sypialni Evory przyjrzała się zabaweczką i ozdóbkom, zajrzała po łóżko. Wyszła i znów weszła do kuchni. Może ma więcej wałków? Nagle coś przyciągnęło jej uwagę.
-Co to?- spytała wskazując pyskiem na coś co przypominało kałużę wody lecz było bardziej szkliste.
-
Spojrzał tam gdzie wskazała.
- Poliż to się dowiesz! - zadrwił i zarechotał cicho pod nosem.
-
Zmieniła się w człowieka, wzięła jakąś łyżkę i spróbowała dotknąć.
-To chyba roztopione szkło. - powiedział przypominając sobie jak chodziła po zgliszach domu.
-
Westchnął.
- I co z związku z tym? - spytał i ziewnął dymem z papierosa.
-
-Nic ciekawi mnie po prostu jak je roztopiła. - powiedziała i wróciła do poszukiwania krwistego wałka.
-
Przewrócił oczami. Spojrzał kątem oka gdzie się ukrywał tamten koleś. Mruknął coś pod nosem i znów wypuścił smugę dymu.
-
Wreszcie dotarła do łazienki.
-Tu jesteś!- przytuliła wałek. Wyszła z łazienki i spojrzała na Vir'a.- Jest coś jeszcze co chciał byś zrobić?- spytała widząc że się rozgląda.
-
- Niet - skłamał. W głowie roiło się od brudnych myśli ale i tak by tego nie powiedział bo ona jest dziewczyną. Mruknął coś cicho pod nosem po czym się rozciągnął.
- No i co teraz?
-
Znalazla walek... A moglem wrzucic go do kibla... Ale w koncu to tylko walek, chyba nic sie nie stanie jak go zabierze.
-
-Wydaje mi się że możemy wracać. Tylko jak ja zabiorę ze sobą wałek? -myślała chwile po czym podeszła do okna i wyrzuciła go przez okno. Przyjrzała się Vir'owi.
-
Zauważył, że ta się na niego gapi.
- No co? - spytał. Kolejna smuga dymu.
-
-Nic- odrzekła i wylazła przez okno.
-
Walek przepadl, ale wadera chyba byla troche glupia, bo nie wziela nic bardziej wartosciowego. Postanowilem jeszcze chwile tu zostac, na wypadek jakby wrocili.
-
Zmienił się w cień i wyszedł przez szparę w drzwiach.
-
Od dluzszej chwili nie slyszalem glosow tamtych, nie chcialem jednak wychodzic. Bede musial sie jakos wytlumaczyc Evorze ze zniszczonych krzesel, braku walka i jej pomietych papierach za kiblem.
-
O malo zawalu nie dostalem gdy walek wlecial przez okno. Podnioslem go i zanioslem do kuchni. Potem polozylem sie w salonie i po chwili zasnalem.
-
Gdy tylko sie obudzilem zaczalem sie szwendac po domu Evory. Przesunalem resztki zniszczonych przeze mnie krzesel w jedno miejsce. Znow zaczelo mi sie nudzic. Wkrotce znalazlem w kuchni jakas scierke i zaczalem sie nia bawic, gryzac i podrzucajac ja. Przez przypadek stracilem na ziemie jakis obrazek. Zanioslem go do sterty drewna.
-
W koncu znudzilo mi sie czekanie. Pobieglem do lazienki, zlapalem papiery i teleportowalem sie na zewnatrz.
-
Pojawiła się przed domem. Pierwsze co zauważyła, że z drzwiami jest coś nie tak. Były jakieś d z i w n e. Teleportowała się do środka. Połamane krzesła, ślady krwi i walki. Ktoś tu musiał się włamać. Zaczęła chodzić po domu. Nie była już tam bezpieczna. Nie mogła ufać tym ścianom.
Dziewczyna jak najszybciej potrafiła spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, po czym wyszła.