Nedrith...
Dzikie Ziemie => Równina => Wątek zaczęty przez: Evora w Lipiec 18, 2014, 13:18:12
-
(http://images.alphacoders.com/761/76183.jpg)
-
Wszedł spokojnym krokiem. Poszedł do drzewa, które tutaj było jedyne. Usiadł i oparł się o korę drzewa. Zamknął oczy i próbował przetrawić wszystko co się stało.
-
Wbiegła na równinę. Nie rozumiała dokładnie dlaczego tak się śpieszyła, ale wiedziała, że jak najszybciej musi się znaleźć na terenie plemienia. Potykając się wśród wysokiej trawy biegła dalej. Była przemęczona długim biegiem.
Jej oddech stawał się coraz płytszy. Serce waliło jak oszalałe. Coraz trudniej było jej oddychać.
Mimo woli zatrzymała się. Łapczywie łapała powietrze. No i po co jej było tak pędzić na złamanie karku?
Dziewczyna powoli rozejrzała się po okolicy. W oddali zobaczyła dość duże drzewo. Powinno udać się jej tam dojść i zrobić sobie chwile przerwy.
-
Po małej drzemce wreszcie zmusił się i otworzył oczy. Pierwsze co zobaczył to jakąś dziewczynę. Rozciągnął się, ale nie miał najmniejszej ochoty wstać. Ziewnął kilka razy i tak nadal siedział patrząc przed siebie.
-
Powoli doczłapała się do drzewa. Oparła się ręką o pień i natychmiast osunęła na kolana. Czuła w głowie pulsując ból, a oddech nadal był dla niej uciążliwy.
Dziewczyna skrzywiła się z bólu, po czym usiadła na tyłku. Dokładnie rozejrzała się do równinie. Mimo, że wydawała się spokojna, nie mogła tu zostać. W każdej chwili mogli ją odnaleźć członkowie innych stad. Ale co by im to dało? Przecież jest tylko tępą idiotką, albo przynajmniej na taką wychodzi.
Ojciec zawsze jej powtarzał, że większość ludzi rzadko kiedy spogląda w niebo. Aby udowodnić, że nie należy do większości populacji spojrzała w górę.
-CHOLERA!- wrzasnęła przerażona, gdy zobaczyła nieznajomego siedzącego na gałęzi.
-
Nie przejął się tym, że dziewczyna go zauważyła. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął paczuszkę papierosów. Wziął jednego, resztę schował. Drugą ręką wyciągnął zapalniczkę, która była w drugiej kieszeni. Zapalił fajkę i zaczął wdychać ohydne opary z papierosa. W końcu zmusił się i zlazł z drzewa, a raczej zeskoczył. Wylądował tuż przed dziewczyną. Spojrzał na nią ciekawskim wzrokiem i ukucną by się dokładniej przyjrzeć. Nie chciał przestraszyć jej ale jej reakcja gdy zauważyła Vir'a była negatywna.
-
Zmusiła się, aby siedzieć nieruchomo. Ten chłopak przyglądał się jej jakby chciał ją zjeść.
-Hej-powiedziała i uśmiechnęła się niepewnie.
-
- Dzień dobry - odpowiedział i wstał. Odszedł kilka kroków od dziewczyny. Wyglądała jak by się bała Vircassisa. Chłopak spojrzał w niebo i specjalnie przewrócił się na ziemię aby móc z lepszego miejsca podziwiać widoki.
-
Biorąc przykład z nieznajomego również spojrzała w niebo.
-Lubisz patrzeć na chmury?-zapytała. Czy nic lepszego nie przyszło jej do głowy?
-
- Yyy.. Czasami. Jak nie mam nic lepszego do roboty to tak.. - odpowiedział na zadane pytanie. Ziewnął kilka razy i przetarł oczy.
-
-Ja zawsze patrzyłam na nie z ojcem. Snuliśmy opowieści i te w ogóle...-odpowiedziała. Zapewne znowu wyjdzie na idiotkę.
-
- Ty przynajmniej miałaś ojca. - zarechotał - ja swojego nawet nie poznałem.
Rozciągnął się na trawie. Kilka razy jeszcze zaciągnął się ohydnym oparem z papierosa po czym zgasił i wywalił.
-
-Współczuję. Moi rodzice zginęli na ostatniej bitwie-dziewczyna podrapała się po głowie. Ból już trochę ustał i jej oddech się wyrównał. To chyba był dobry znak.
-
- Właściwie skąd jesteś? - rzucił pytanie jak by nie usłyszał poprzedniej odpowiedzi. Kątem oka spojrzał na dziewczynę.
-
-Niestety z księżyca. Wolałabym być włóczęgą-wyznała kiwając głową.
-----
Mam nadzieje, że dobrze zrozumiałam pytanie.
-
- Hah, ostatnio poznałem taką jedną waderę co mnie ma na swojej czarnej liście no i ona jest włóczęgą i pała wielką nienawiścią do plemion. - zachichotał - ja jestem z Mroku.
----
tak dobrze zrozumiałaś xd
-
-Łał, ja bym nie wytrzymała i walnęła ją krzesłem.-rzekła- Plemiona wcale, aż tak złe nie są, jak się to wydaje.
-
- Eee tam. Jest do wytrzymania. - ziewnął - Jestem Vircassis a Ty? - zapytał. Przecież trzeba wiedzieć z kim ma się do czynienia.
-
Powrót zajął jej trochę, ludzka postać kompletnie nie nadaje się do takich wycieczek. Co ma jednak poradzić musi pozwolić ciału się zregenerować. Rozejrzała się w oddali ujrzała drzewo. Zazwyczaj przeszła by obok niego lecz tym razem intuicja podpowiada co innego. Lekki powiew podniósł jej długie włosy jakby chciał popchnąć ją do przodu.
-
- Oho mamy towarzystwo - powiedział cichym głosem. Spojrzał przed siebie, lecz nikogo nie zauważył. 'Może znów mi się wzrok pogarsza?' pomyślał.
-
Ruszyła, trzymała się od drzewa na taką odległość by mieć szanse na ucieczkę jednocześnie by mogła słyszeć i widzieć przeciwnika. Jedyny problem był w tym że przeciwnik również ją widział. Kto tam może być?
-
Zmusił się wstać. Zmienił się w czarnego wilka. Ruszył przed siebie cichym krokiem w wysokiej trawie. Zauważył jakąś dziewczynę. Nie wiedział kim ona jest i co tutaj robi. Vircassis przyjął postawę do skoku i skoczył na dziewczynę tak aby się wywróciła na ziemię. Wilczur spojrzał na nią groźnym i bezlitosnym wzrokiem. Wyszczerzył też swoje śnieżnobiałe kły gdyby miał ona miała zaatakować.
-
Tej co chce walczyć? Przez chwile zastanawiał się czy nie atakować. Nie Watriss sobie poradzi...
-
Jakie było jego imię? Nidy nie miała do nich pamięci.
-Witaj...Vircas czy jak ci tak było.-powitała i jednym zwinnym ruchem wyślizgnęła się spod łap, wstała. Rozejrzała się wyczuwała jeszcze dwie osoby, czy są zagrożeniem?
-
Znów zmienił się w człowieka i wstał.
- Więc postanowiłaś się ujawnić jako człowiek co kotku? - zarechotał
-
Wolała inną reakcje. Zresztą zawsze uznawała że inna by była lepsza.
-Jestem w tej formie tylko dlatego że musze zregenerować organizm, planancie.-warknęła.
Znów przeszukała teren.
-
Zimna i nieprzystępna jak zawsze.-Pomyślał-I co tu robi członek Mroku. Watriss tylko nie przesadzaj jeśli ten drugi jest po jego stronie możesz mieć problem nawet z moją pomocą, której i tak nie przyjmiesz.
-
Zachichotał pod nosem i ruszył za dziewczyną.
- Zregenerować? Hyhyhy.. Mogę Ci w tym pomóc kotku~ - zarechotał.
-
-Rechoczesz gorzej od przejechanej ropuchy-ucięła krótko- nie potrzebuje pomocy, a na pewno takiego zboczeńca.
-
- Zboczeńca? - zachichotał - oj kotku.. nie bądź taka nieprzystępna ..
-
Poczuła jak całe ciało wrze, jak oczy pragną widoku krwi i ...
-
-Nie mów do niej kotku bo będziesz miał niezłe problemy.- Doskonale znał oczy Watriss te pragnęły zabić choć wyglądały spokojnie.
-
W głębi duszy cieszył się, że ta wadera jest tak łatwa do rozdrażnienia. Gdy kolejny raz zawiał wiatr wyczuł kolejnego obcego ukrytego gdzieś niedaleko.
-
Przegryzła wargę tego można było się spodziewać po odwiedzinach na terenach Mroku.
-Odwiedziłam twój tern tylko na chwile czemu zawsze wchodzisz mi w drogę!-krzyknęła, słysząc cichy głos Mordena
-
- Hmm? Więc jeszcze ktoś tutaj jest? - udawał, że nie wyczuł obcego - kim on jest? - zachichotał.
-
Nie odpowiadała patrzała na wilka w krzakach. Pragnęła go zadusić.
-
-Watriss odwiedzanie terenów Mroku to niezbyt dobry pomysł z twoim obecnym stanem-wyszedł z krzaków- Morden Mrok szpieg.
-
Vircassis spojrzał w tamtą stronę co Watriss.
- O też jesteś z Mroku? - udawał ucieszenie - i znacie się? O jak słodko - udawał nic niewiedzącego jak najlepiej się to dało.
-
Nie zwróciła uwagi na Vir
-Nawet 7 lat po jego śmierci zamierzasz trzymać się tej cholernej przysięgi.-spytała.
-
On również nie zwrócił uwagi na Vir, nie lubił się zadawać z plemieniem.
-Ona nie ma ograniczenia czasowego.- zmienił się w postać człowieka.
-
- Proszę dalej.. Nie przeszkadzajcie sobie - zachichotał i zapalił papierosa. Przy okazji usiadł sobie na ziemi i przysłuchiwał się dalszej rozmowie.
-
Przewróciła oczami, kiwnęła głową do Mordrena i poszła dalej. Zupełnie jakby nic się nie wydarzyła.
-
Doskonale wiedział co to oznacza, rozwiążemy to innym razem co?
-Czas zawracać -szepnął do siebie. Obrócił się i zaczął iść w przeciwnym kierunku.
-
- Widać, że się w niej bujasz szczeniaku - zarechotał gdy koleś szedł w inną stronę. Vircassis wstał z ziemi i poszedł za Wat z chęcią podrażnienia jej.
-
-Do zobaczeni.-powiedziałam widząc znikającego Mordreda. Spojrzała w niebo, o co w tym wszystkim chodzi.
-
Łaził za Watriss. Nudziło mu się co się dziwić?
- Hey już nie chcesz mnie zabić? - zachichotał. Podszedł Wat od tyłu i przytulił się do niej.
-
-Jesteś okropny, i tak prędzej czy później zginiesz a mnie obchodzi jedynie twoja śmierć a nie kto cię zabił.-odepchnęła go.-Kim jest twoja towarzyszka?
-
- Nie przedstawiła mi się jeszcze.. Wiem tylko tyle, że jest panną należącą do Księżyca. - odpowiedział na pytanie - ja okropny? Och czemu? To, że zginę to wiem. Prędzej czy później wszyscy umrzemy.
-
-Po prostu chce usłyszeć że zdechłeś- uśmiechnęła się- Czy ona śpi?- spojrzała w kierunku drzewa.
-
- Nie sądzę. - odparł i znów się zbliżył do Wat - usłyszeć mówisz? Hmm.. To tylko w mieście możesz usłyszeć, że ten łajdak Vircassis wreszcie zdechną.
-
-Może.-zamyśliła się- Dlaczego na mnie naskoczyłeś? - może nie zawsze to ujawniała ale uwielbiał dręczyć a do tego była ciekawska.
-
- Naskoczyłem? - zamyślił się - nie wiedziałem kim jesteś. Przecież nie wiedziałem jak wyglądasz jako człowiek - zachichotał i pogłaskał dziewczynę - poza tym nie wiem czemu ukrywasz jak naprawdę wyglądasz.
-
-Mnie o to pytasz. A ja się zastanawiam czemu ta dziewczyna spod dębu leży teraz jak rozjechana żaba.
-
- A skąd mam wiedzieć? Może lubi. - ziewnął - mnie zastanawia tylko to, czemu jesteś taka oschła.
-
-Bo klepiesz mnie bo łbie.
-
- Hyhyhyhy.. A może wolisz, żebym zaczął co innego robić? Hm..? - zachichotał.
-
-To zrób coś z tą dziewczyną przez jej dziwne zachowanie zaczyna mi się w łbie.-dotknęła swojego czoła. I zmieniła się w wilczą postać.
-
- Hah, znów uciekasz? Czy znów będziesz rzygać? - zarechotał i pogłaskał wilczycę po grzbiecie - a co do tej dziewczyny.. Nie jestem pedofilem. Nie jarają mnie aż tak młode dziewki.
-
-Mam tyle lat co ona, geniuszu. Zmieniłam postać bo już jest zdrowa.
-
- He? - zdziwił się - to jesteś wyjątkiem.
W głębi ducha obwiniał się, że nękał nieletnią.
-
Nawet młodsza, zakręciło ci się w łebku?-zaśmiała się podle.
-
-Mów co chcesz, myśl co chcesz. A jeśli chodzi o mój wiek to od bardzo dawna go nie liczyłam. - spojrzała w niebo i usiadła.
-
- Nie. - zaprzeczył - walić system jesteś jedyną nieletnią którą się zainteresowałem. Ehh.. Dobrze, że nie należysz do żadnego plemienia bo miałbym kłopoty..
-
Spojrzała na niego.
-Macie dziwne zasady.
-
- Ptff.. - usiadł na trawie - nie przestrzegam zasad. Ale w mieście uznano by to za pedofilie.
-
-Dlatego flirtujesz tylko z wederami?
-
- Jestem chłopakiem. To chyba normalne nie? A co wyglądam na homo czy coś takiego? - skrzywił się.
-
-Nie rozmawiałam z nikim od 2 lat skąd mam wiedzieć. Cholerna pogoda...- nienawidziła takiej pogody, szczególnie ciepła.-o wiele za gorąco.
-
- Od dwóch lat? - zdziwił się - nie wytrzymałbym tak sam samotny.. - podrapał się po głowie - za gorąco? Ja wolę jak świeci słońce niż jak pada śnieg i jest zimno jak cholera.
-
-W czasie deszczu nie. Co dziwnego w tym że od 2 lat?
-
- To kupa czasu.. - westchnął - można by zrobić wiele rzeczy przez ten czas.
-
-Wiele rzeczy? Czyli w twoim przypadku...
-
- Mógłbym mieć ukochaną dziewczynę, rodzinę, dzieciaka, dobrą pracę, własny dom.. Wiele rzeczy. - wymruczał.
-
-Eee... 2 lata to nic z porównaniu z tymi 5, wcześniej co jest z tą dziewczyną?-przekrzywiła łeb.
-
- Nie żyje. - rzucił - okropna przeszłość. Zginęła i przez co ja miałem później depreche i popadłem w nałogi.
-
-Pytałam o tamtą przy drzewie myślisz że interesuje mnie twoja historia miłosna-warknęła- interesuje mnie tyle co ciebie historia śmierci mego brata. Więc wychodzi na to samo.
-
- To wyrażaj się precyzyjniej. - warknął tak samo jak ona do niego - skąd mam wiedzieć co z nią?
-
Zmieniłam postać i zaczęłam żuć jeden z kosmyków włosów.
-To se poczekam aż się obudzi.
-
Zdziwił się, że zaczęła żuć swoje włosy. Nigdy nie spotkał się w swoim życiu z taką dziewczyną.
- Robisz to specjalnie by siebie mi obrzydzić prawda? - westchnął.
-
Spojrzała na niego spod długiej grzywki.
-Zawsze tak robię gdy na coś czekam.
-
- Ehh.. To nie jest zdrowe i etyczne. - westchnął - dlaczego Ty w ogóle wszystkich odrzucasz?
-
-Robie tak?-trochę ją to zdziwiło-Nie wiem gdyby nie liczyć tej jednej rozmowy z Mordredem 2 lata temu to nie rozmawiał z nikim 7 lat.-westchnęła.
-
- Gdybyś dostała propozycję dołączenia do jakiegoś plemienia to byś to odrzuciła. A plemiona nie są takie złe. - wymruczał.
-
-Maczały kły w zabójstwie Sugera do tego on ich nie lubił i ja też .
-
- Przecież sama narzekałaś, że Twój brat to palant tak jak ja i Kin'uś. - podrapał się po głowie - a jeżeli się nudzisz to mogę się Tobą zająć - zachichotał.
-
-A ja mogę odgryźć ci łapy i coś jeszcze.
-
- Hyhyhy .. Grozisz mi kotku? - zarechotał - nie chciałabyś przestać być dziewicą? - zaśmiał się.
-
-To jest bardziej obrzydliwe niż życie moich włosów- warknęła podeszła na drzewa i wspięła się na nie.
-
- Mylisz się. - wstał i się rozciągnął - to jest lepsze niż żucie Twoich włosów. - wymruczał i usiadł przed drzewem - nie wiem co sobie o mnie ubzdurałaś ale zapewnię kłamstwo. - zarechotał.
-
-Kłamstwa co?-mruknęła- Po prostu nie chce byś klepał mnie po łbie to strasznie wkurzające, poza tym lubię żuć swoje włosy.
-
- Pewnie sobie o mnie myślisz, że jestem tylko zboczeńcem i pedofilem bo się Tobą zainteresowałem. - zachichotał - w takim razie życzę Tobie smacznego.
-
-Niet jesteś palantem.
-
- Ekstra. Przynajmniej się dowiedziałem, że nie uważasz mnie za zboka. - mruknął.
-
Położyła się na gałęzi cień rzucany przez konary był bardzo przyjemny.
-
- Pff.. Masz racje jest gorąco. - westchnął i zdjął z siebie swoją skórzaną kurtkę i położył ją obok siebie - zamierzasz tam zostać i poczekać, aż ta z Księżyca odpowie Ci na pytania? - zapytał.
-
-Nie wiem ale mimo iż wygląda jak przejechana żaba to może być ciekawą osobą do tego ma coś do niebieskich krzeseł-odrzekła i zamknęła oczy.
-
- Wiesz, przytuliłbym teraz kogoś - mruknął - Ciebie nie przytulę bo mnie nie lubisz, a tej dziewczyny nie znam.
-
-Nie spodziewałam się że nie będziesz jej chciał przytulić- mruknęła
-
Cały czas przysłuchiwała się rozmowie. Po co się włączać? Lepiej posłuchać i wyrobić sobie zdanie o innych. Na razie wiedziała tyle, że tej obcej dziewczyny nie lubi. I zapewne nie polubi. Przejechana żaba. Pfff... Oprócz tego, że była ignorowana to jeszcze występowała w rozmowie jako podmiot trzeci. Nie lubiła takich sytuacji.
Czując ze zbliża się kolejna fala bólu głowy, powoli podniosła się i zaczęła zmierzać dalszej części równiny. Musiała jak najszybciej dostać się na teren plemienia.
-
- Przytuliłbym Kin'usia. - powiedział i spojrzał na dziwną nieznajomą - wybierasz się gdzieś?
-
-Już idziesz?-nie dziwiły ją jej zachowania owszem trochę ją olała i zapewne uznała ich za parę wariatów chodzi gdyby głębiej pomyśleć to była prawda. Westchnęła i przewróciła się na gałęzi.
-
-Nie-odparła ironicznie, nie przerywając pochodu. Miała dość już obcych, po prostu dość.
-
- Nie odpowiedziałaś mi na poprzednie pytanie - zwrócił się do nieznajomej - jak masz na imię?
-
-Buzdygana-odpowiedziała przewracając oczami. Coraz bardziej oddalała się od drzewa.
-
Mruknął coś pod nosem, wstał, wziął swoją kurtkę i założył na siebie i poszedł w przeciwną stronę.
-
-Nie możesz się tak nazywać, poza tym to że uznajesz nas za wariatów że nie przeszłaś przemiany nie oznacza że trzeba wiać.- jeśli dołączyła tydzień temu...
-
Nie zwracała na nią uwagi. Jak najszybciej mogła opuściła równinę.
-
-Zawsze myślałam że to ja zmywa się pierwsza- mruknęła i zakryła się kapturem. Co tam może znów pójdzie na tereny Mroku, nie przeszukała ich zbyt dokładnie...
-
Mantykora. To na pewno o nią chodziło. Uznałam, że skoro to pół lew to znajdę ją na tej równinie. Błąkałam się po niej bez celu...
-
Jeden z tych stworów właśnie się błąkał po równinie szukając ofiary. Był głodny.
-
Zaniepokoił mnie całkowity brak ruchu na równinie. W sumie to normalne, ale przeczucie mówiło mi, że coś jest nie tak. Rozejrzałam się nerwowo.
-
Mantykora błąkała się po równinie. W końcu natrafiła na ślad ofiary.
Matykora
Siła 14
Wytrzymałość: 11
Szybkość: 8
Zręczność:6
Inteligencja: 2
Siła Woli: 3
Wzrok: 4
Słuch:7
Węch:5
-
Usłyszałam coś w zaroślach. Obróciłam się w tamtym kierunku i z torby wyciągnęłam nóż. Sakse właściwie.
-
Rzuciła się na ofiarę. Okazało się, że to była jakaś dziewczyna.
-
Spróbowałam zrobić unik, ale nie zdążyłam. Mantykora przygniotła mnie całkowicie Przyciskając moje ramiona do ziemi. Moja rana zabolała mnie okropnie. Prawą ręką zamachnęłam się saksą i wbiłam ją w pierś stworzenia. Zwierze zaryczało przeraźliwie, ale ostrze nie wyrządziło jej specjalniej krzywdy. Mocniej go wbić nie byłam w stanie.
-
Mantykora pochyliła się bardziej, chcąc rozerwać gardło przeciwnikowi.
-
Mantykora już miała rozerwać mi gardło, ale ja poczułam ból na całym ciele, jakby coś mnie rozrywało od środka zanim zdążyła mnie dotknąć... Z ręki wypadł mi nóż, w tej chwili jedyna broń. Ale moje ręce zaczęły zmieniać kształt przybierając postać łap. Po chwili ból ustał. Zrozumiałam, że to przemiana. Zamachnęłam się łapą i przeorałam pazurami twarz stwora.
-
Mantykora cofnęła się zdezorientowana. Nie miała pojęcia co się dzieje.
-
Szybko wstałam. Przyjrzałam się potworowi. Ogon. To była kluczowa kwestia. Skoczyłam na mantykore i spróbowałam odgryźć jej ogon.
-
Mantykora zrobiła unik, po czym spróbowała trzepnąć waderę łapą.
-
Padłam na ziemię, a pazury mantykory ze świstem przeleciały nad moją głową. Szybko wstałam i ponowiłam próbę odgryzienia ogona. Jednak zanim skoczyłam chwyciłam w zęby saksę z zamiarem zamienienia się w locie w człowieka, rzucenia nożem w pierś mantukory, przemianą w wilka i odgryzienia ogona stwora. Jednak gdyby zawsze wszystko szło tak jak zaplanowałam... Wypadłam z rytmu i za późno, a w rezultacie za lekko rzuciłam nożem. Ale reszta poszła w miarę sprawnie. Przytłoczyła mnie jedynie siła i wytrzymałość przeciwnika.
-
Wyzionęła ducha.
------
Trochę się pogubiłam ale oj tam. Jak coś to edytuję.
-
Mimo kilku błędów mantykora całkiem zdezorientowana nie uskoczyła przed ciosem. Niezbyt inteligentne stworzenie... Chwilę odpoczęłam, gdyż każda przemiana bolała tak jak pierwsza, ale w sumie był to drobiazg, bo to one uratowały mi życie. Po kilku minutach wzięłam się za odcięcie głowy potwora. Jednak po kilku nieudanych próbach zarzuciłam sobie jej ciało na plecy zamieniłam się w wilka i popędziłam do gniazda feniksa.