Nedrith...
Tereny Plemienia Księżyca => Góry => Wątek zaczęty przez: Evora w Lipiec 18, 2014, 13:26:01
-
(http://images5.alphacoders.com/473/473154.jpg)
-
Przywędrowała nad strome szczyty. Wspięła się na średniej wielkości pagórek i obserwowała dolinę, która się pod nią rozciągała.
-
Przywędrował aż tutaj. Nie wiedział gdzie jest ani na jakich terenach się znajduje. Ziewną sobie raz i usiadł na trawie. Spojrzał przed siebie i wpatrywał się w rozległe jezioro.
-
Weszła powoli, kulejąc na lewą nogę. Rozglądnęła się dookoła. Była na swojej ziemi. To chyba dobrze, prawda?
Jak najszybciej musiała znaleźć kogoś z plemienia. Może pomógłby jej uporać się z tym okropnym bólem głowy.
Powietrze robiło się coraz zimniejsze. Strasznie żałowała, że nie poszła nad jezioro i nie zwołała plemienia.
-
W pewnym momencie zauważyła jakaś małą postać, która przebywała niedaleko jeziora. Z tej odległości nie mogła jednak stwierdzić czy to ktoś z jej plemienia, czy ktoś inny. Patrząc na jezioro nie zauważyła dziewczyny, która kiedyś się o nią potknęła.
-
Smutna pociągnęła noskiem.
-
Usłyszała coś i błyskawicznie się odwróciła. Jej oczom ukazała się ta sama dziewczyna, która nie umiała chodzić na polanie. Burknęła coś pod noskiem.
-
Wstał z miejsca i postanowił się rozejrzeć. Gdy tak szedł zauważył z daleka dwie dziewczyny. Jedną skojarzył, a druga? Nie znał. Ta druga była nawet ładna.
-
Zauważyła postać stojącą niedaleko niej. To była ta sama dziewczyna, którą zaatakowała na łące. Niepewnie pomachała do niej.
-Hej-powiedziała. Czy aby wcześniej nie wspominała o tym, że ma dość nieznajomych?
-
- Cze - powiedziała z lekką ostrożnością. Teraz wyglądała normalnie, ale wcześniej dziewczyna hasała po łące jak szalona.
-
-Wybacz, że cie wcześniej stratowałam. To było niechcący-rzekła, po czym się lekko uśmiechnęła.
-
- Nie ma za co, bawole - mruknęła. Chociaż może powinna powiedzieć "byku", a nie bawole? A w sumie co za różnica.
-
-Dobrze wiedzieć, że jestem...-co to bawole?- tym bawole. Wolisz księżyc czy bezksiężycowe noce? Czy może wolisz płomienie? -powiedziała zagadkowo. Szlag. Czemu wprost nie zapytała, czy należy do plemienia. Znów wychodzi na dziwaczkę.
-
- Księżyc - odpowiedziała bez wahania. Nie zwróciła nawet uwagi na to jakże dziwne pytanie, po prostu odpowiedziała instynktownie.
-
-Ja też.
-
- To git. A ten tam, też z księżyc? - spytała i nogą wskazała odległą postać.
-
Usiadł sobie na ziemi i przyglądał się dziewczynom. Bardzo lubił takie zajęcia. Nie przejął się tym, że został zauważony.
-
Odwróciła się i zauważyła tego Virca...sa...si... tak, Vircassis.
-Nie-odpowiedziała szybko- Mrok.
-
- To czemu ten matoł się tu włóczy? - burknęła patrząc na niego.
-
Wzruszyła ramionami.
-Może odejdźmy trochę dalej- szepnęła i kulejąc doszła do zbocza jakiejś góry.
-
- Po co? - zapytała, ale poszła za nią.
-
-Ot tak-dziewczyna usiadła na ziemi- Ja jestem Evora.
-
Vir'owi spodobało się patrzenie co robią te dwie wadery. Zapalił sobie przy okazji papierosa i tak przyglądał się dalej uroczym dziewczynom.
-
- Amber - odparła.
-
Kolejna fala bólu. Znowu. Dziewczyna zagryzła dolną wargę i usiłowała się nie krzywić.
-Znasz jeszcze kogoś z plemienia?-zapytała łamiącym się głosem.
-
- Nie. A Tobie co jest? - zapytała słysząc jej głos i troszkę dziwny wyraz twarzy.
-
-Nic, mam tylko migrenę-wyjaśniła. Zapomniała dodać, że naciągnęła sobie nogę, ale chyba nie było to istotne.
-
- A, to spoko. Chyba, że nie miałaś jeszcze 1 przemiany - dodała po chwili.
-
-W tym rzecz-jęknęła. Ból strasznie się nasilił, odkąd była na równinie.
-
- Czyli dupcia, bo wszystko przed Tobą - odpowiedziała, patrząc na nią badawczo.
-
Trochę się znudził tylko patrzeniem co robią wadery. Miał ochotę tam do nich iść i zagadać, lecz nie wiedział z jakiego plemiona należą.
-
-Dobrze wiedzieć. Masz może namiary na jakiegoś dobrego lekarza, czy coś? -dziewczyna oparła się rękami o uda i podparła głowę. Natychmiast pożałowała swojej decyzji, gdyż odezwały się naderwane mięśnie. Czy ona przypadkiem nie zginie? Może jak już, to oszaleje całkowicie?
-
- Lekarz Ci tu nie pomoże, musisz wytrzymać - mruknęła.
-
-Masakra. Jak długo to może trwać? -czyżby aż za bardzo nie interesowała jej ta przemiana?
-
Postanowił się wreszcie ruszyć. Zmienił się w wilka i ruszył w stronę dziewczyn powolnym krokiem. Po drodze ziewnął kilka razy.
-
Była przerażona tym co może ją czekać. Jeszcze więcej bólu? Wymioty? Omamy?
Zauważyła wilka idącego w ich stronę. To zapewne Vircassis. Czyżby ni mógł się powstrzymać i musiał dalej za nimi leźć? Wiedziała, że prędzej czy później to zrobi.
-
- Już raczej nie długo. A przynajmniej tak oceniam, u każdego to trwa inaczej - zmrużyła swe czarne oczy, gdy zauważyła wilka, który przedzierał się w ich stronę. Tak, zapewne był to ten obcy. Coraz bardziej działał jej na nerwy.
-
Ziewnął raz po drodze i się zatrzymał. Podrapał się za uchem. Zaczął szacować jakie ma szanse przeciwko dwóm waderom, z czego on jest sam. W sumie Wat byłaby ucieszona gdyby zginął, ale to nie idzie Vircassisowi na rękę.
-
Uznał, że nie chce mieć żadnych problemów. Poszedł drogą powrotną.
-
Cały czas patrzyła podejrzliwie na czarnego wilka. Na pomoc Evory nie było co liczyć, ale Amber była pewna siebie - wiedziała, że z pojedynczym basiorem da sobie radę sama. Gdy nieznajomy już był blisko zatrzymał się i najwyraźniej rozmyślił się, bo chwilę później odwrócił się i odszedł gdzieś.
-
Nie przejęła się, gdy Vircassis sobie poszedł.
-Może lepiej będzie jak pójdę. Nie będę ci zawracać głowy moimi jękami. Jak już t o przeżyję, to może wybierzemy się na polowanie?-zaproponowała, po czym wstała z kamienia.
-
- nie przeszkadzasz, i tak nie mam nic twórczego do roboty. Jeśli chcesz możemy iść na polowanie... - *najlepiej do innych plemion* pomyślała.
-
-Teraz na polowaniu na nic się nie przydam, ale za to możemy iść nad jezioro na terenach ognia-stwierdziła. Ciekawe jak poradzi sobie jej noga.
-
- Można iść, chociażby na zwiady. O ile dasz radę - odpowiedziała. Nie była pewna czy Evora sobie poradzi zwłaszcza, iż przemiana mogła nastąpić lada chwila.
-
-Powinnam- rzekła i zniknęła pośród drzew.
-
Powoli podniosła się i poszła za Evorą.
-
Wbiegła jak najszybciej potrafiła. Przywarła do jednego z grubych drzew. Powinna zamknąć się w pokoju, a nie uciekać z domu! To głupie!
Obwiniając siebie, stała oparta o drzewo.
-
Ev oddychając głęboko doszła do wniosku, że powinna znaleźć Nemeira. Powolnym krokiem ruszyła do domu z zamiarem odłamania po drodze jakiejś wielkiej gałęzi.
-
Szukając jedzenia doszła aż tutaj. Ostatnio dość dużo rozmyślała. Kątem oka zauważyła królika. Szybko stworzyła szklaną strzałę i przekłuła nią zwierzę.
-
-Eee chyba trochę się zgubiłam.- odrzekła gdy weszła na szczyt. Spojrzała w dół poszukując chatki Evory. Puszcz jednak ukryła ją płaszczem. Nie widziała Evory była bowiem tak daleko że nie trudno było o nie zauważenie. Przystanęła przy przepaści czekając na Vir'a.
-
Wszedł za Wat.
- No i gdzie to? - spytał i spojrzał tam gdzie ona.
-
-Gdzieś tam.-wskazała palcem w puszcze. Znów zaczęła przeszukiwać teren wzrokiem nic jednak nie znalazła.
-Że też zawsze musze się gubić.- warknęła.
-
Spojrzał tam gdzie wskazała.
- Aha - mruknął - widzę, że nie masz dobrej orientacji w terenie, jeżeli chodzi o Tereny Księżyca - spojrzał na nią kątem oka.
-
-Byłam tam tylko raz. To zwykła chatka górska nic nadzwyczajnego. Powinnaś móc ją stąd wypatrzeć.- odrzekła, miała zbyt słaby wzrok by mógł coś stąd zobaczyć.
-
Chwila namysłu.
- Sorry młoda ale mam dziadowski wzrok. To przez to, że panuję nad czasem. I jeszcze gdy się nudzę i nie chce mi się biegać to używam tej zdolności.. Więc jestem ślepotą - oparł.
-
-To mamy problem bo ja też jestem ślepa.- zaśmiała się. Usiadła na urwisku i wpatrywała się dalej w przestrzeń.- Mam nadzieje że albo dobrze odprawiłam rytuał albo zjadł ją demon.
-
- Zjadł demon!? Jaki!? Lucyfer? Belzebub? A może Behemot? Albo Lewiatan? Albo Mephisto! A nie.. Zaraz, ja jestem Mephisto.. - zamyślił się - wymieniać demony ja mogę w nieskończoność! - zaśmiał się.
-
-Mhm... Widzę że nie tylko mnie przeszłość łączy z demonami.- zaśmiała się. - Właściwie kto jest waszą alfą?
-
Zamyślił się.
- Hmm.. No niby jestem obrońcą Alf.. Ale Alfy nie znam.. No więc taka sytuacja.. Nie znam jej. Jestem genialny - westchnął - moja siostra ma racje. Za grosz u mnie rozumu.. - powiedział.
-
Uśmiechnęła się chamsko.
-Jeśli chce ci się za mną łazić to nawet nie złamany grosz.
-
Spojrzał na nią przygnębiającym wzrokiem.
- Nie pomagasz - mruknął - ja wielki Mephistopheles zbesztany przez siostrę i znajomą.. I jeszcze się wybronić nie chcę.. - westchnął ciężko.
-
-Takie są już demon, prawda?- spojrzała chytrym wzrokiem na Vir'a jakby odkryła jakąś wielką tajemnice. Szkoda że się tak nie czuła.
-
- Jakie są? Ja jestem Mephisto. Moja siostra Lilith. A ojca nie znam więc nie wiem. Liluś ponoć zna.. Ale się mieszać w to nie będę. Nie chcę go znać. Czasem demony po prostu ukrywają swoje 'prawdziwe ja' i udają kogoś innego. Tak jak w moim przypadku.. - westchnął.
-
Uśmiechnęła się.
-Szepcz i kuś, zabijaj i wyświadczaj przysługi, nienawidź i płacz.- wyrecytowała.- Żyj i umieraj.
-
- Eee.. To ja marnym jestem demonem! - westchnął - co ja mam z ludźmi kontrakty podpisywać?! Coś za ich duszę? Nie.. Nie moje klimaty.. - machnął ręką.
-
-Po prostu ich zjedz.-odrzekła. Uśmiechnęła się. Zamarła bez ruchu jednak po chwili się ocknęła.- Grr... mieliśmy szukać chaty!
-
- Też mi zabawa! - mruknął i złożył ręce - Ty miałaś prowadzić..
-
Zamyśliła się.
-To najpierw musimy zejść... następnie drzewo... krzak... rodzynki z ananasami... trupy... i jesteśmy. -Palcem rysowała mapę, teraz spojrzała na nią z dumą.
-
Podniósł jedną brew ze zdziwienia.
- Serio? To ta Alfa musi być psychopatką, że Rodzynki z Ananasami.. - mruknął.
-
-To chyba moja wyobraźnia. - mruknęła i wstała. Ruszyła w stronę zbocza.
-
Poszedł za nią.
- A tak właściwie to co chcesz zrobić? - spytał. Warto przecież wiedzieć.
-
Zatrzymała się i podrapała po głowie. Niezbyt wiedziała...
-Chyba zdobyć informacje.- odrzekła pośpiesznie.
-
- Ale jakie? - dopytywał. Nie za bardzo wiedział jakie są motywy tego najścia na dom Alfy Księżyców.
-
-Wszystkie. Plemiona, tereny, plany. Chce wiedzieć po czyjej stać stronie. - powiedziała i zaczęła schodzić po stromym zboczu.
-
- Hę? - zdziwił się - no to jak ty tam ją znajdziesz ja zostanę na polu. Nie powie przecież przy mnie. W końcu jestem z Mroku - westchnął.
-
-Czemu? Nidy nie powiedziałam że zrobię to normalny sposób.- uśmiechnęła się.
-
- Ja tam do niej nic nie mam i tyle! A idę z tobą bo nie mam nic innego do roboty! - przewrócił oczami.
-
Na twarzy pojawił się szyderczy uśmieszek jednak nic nie powiedziała. //wyszła//
-
Poszedł za nią.
//Wyszedł
-
Ze smakiem zaczęła pałaszować smacznego s u r o w e g o króliczka. Wtem zobaczyła, że ktoś sobie tutaj kica i gdzieś idzie. Natychmiast zerwała się z miejsca. Musiała iść gdzie indziej. Przynajmniej tak dla zasady. /wyszła/
-
Biegł cały czas od kiedy zobaczył śmierć Evory. Potknął się kilka razy, ale natychmiast wstał i biegł dalej. Przegrał, nie wypełnił swojego zadania. Nie był Obrońcą Alfy, ale wiedział, że musi chronić Evorę. Teraz Księżyce nie mają alfy i to jego wina. W końcu zatrzymał się i usiadł na skałach. Co teraz?
-
Siedział tak wpatrując się w swoje łapy. Lewa strona jego pyska piekła i swędziała, ale starał się po niej nie drapać, w ten sposób tylko spowolni leczenie. Im więcej myślał tym gorzej się czuł. Zaczął spacerować w kółko ze zwieszonym łbem. " Nazywam się Nemeir i to moja wina " myślał w kółko. W końcu nawet zapomniał co jest jego winą. Po prostu czuł, że zrobił coś bardzo złego. Wskoczył na jakiś kamień i zawył donośnie w nadzieji, że odpowie mu jakiś znajomy głos.
-
Przez chwilę panowała cisza. W końcu gdzieś w oddali rozbrzmiało czyjeś wycie. Nemeir nawet się nie zastanowił do kogo należy ten głos, po prostu ruszył w stronę plaży - to chyba z tamtąd dobiegł dźwięk.
/wyszedł