Nedrith...
Dzikie Ziemie => Wrzosowiska => Wątek zaczęty przez: Evora w Sierpień 06, 2014, 21:59:08
-
(http://images6.alphacoders.com/410/410006.jpg)
-
Po męczącej wędrówce w górach znalazłam się na łące pełnej lawendy. Lawendowy zapach przytłaczał mnie zwłaszcza, że było gorąco, ale był przyjemny. Zaśmiałam się. Po co tu przyszłam? Nie wiedziałam. Może dlatego, że miałam skłonność do wędrówek? Tak, to byłby najbardziej prawdopodobny powód, ale nie byłam do końca pewna czy prawdziwy. Usiadłam ukryta w cieniu krzaka. Nikt nie mógłby mnie tu zobaczyć z odległości większej niż 50 metrów. I tak obserwowałam co się dzieje.
-
Przesiedziałam tak cały dzień. Potem ochłodziło się i zaczęło się ściemniać. Ruszyłam więc z powrotem w stronę terenów mojej watahy.
-
Gvilith przyszla na polane. Byla strasznie glodna, ale tez zbyt zmeczona by na cokolwiek zapolowac. Czy ona w ogole umiala polowac? Niedawno przeszla przemiane i ledwo co umiala biegac.
Niewazne, polozyla sie wsrod kwiatow i zapadla w bardzo niespokojny sen.
-
Rozejrzała się, wszędzie kwiatki i tylko kwiatki. Nie żeby nie lubiła fioletowego czy kwiatów lecz to tutaj to żyzna przesada. Znów usiadła na jakimś kamieniu i zaczęła nerwowo machać ogonem.
-
Przez sen dotarl do niej jakis cichy dzwiek. To wystarczylo zeby ja obudzic. Uniosla powoli glowe i krzyknela przestraszona. Troche przed nia, tylem do niej ktos siedzial. Nieco uspokoila sie dopiero, gdy dotarl do niej zapach wilczycy.
To ta Watriss... Gvilith nie byla pewna czy to poprawilo jej humor.
-
Momentalnie nadstawiła uszu, czemu ostatnio tak się zamyśla?! Obróciła głowę spojrzała na Gvilith próbując sobie przypomnieć skąd ją zna. Machnęła ostrożnie ogonem.
-
- Waa... Watriss! Co z-za niespo... Niespodzianka!
Zasmiala sie. Ten smiech byl daleki od wesolosci. Cos jak " Hehehe, zaraz zejde na zawal "
- Ekhm... Przepraszam za to zachowanie zaskoczylas mnie...
Usiadla, ale nie podeszla blizej.
-
Dziwne ukłucie w ogonie natychmiast przypomniało jej kim jest wilczyca. Kiwnęła do niej łeb. Niezbyt wiedziała co ma powiedzieć. Dziwne... spotkanie... los... Wreszcie doszła że ma strasznego pecha ciągłego spotykania kogoś.
-
-Powinnam coś powiedzieć, przywitać się lub zapytać co tam co nie?- może i dzięki ciągłemu gadaniu do siebie nie zapomniała języka w gębie ale już dawno zapomniała jak powinno się rozmawiać z znajomymi.
-
- Em... No więc, jaa... Nie wiem...
Gvi miała wrażenie, że ogon Watriss na nią patrzy. Nawet stąd czuła jak śmierdzi, ale mimo wszystko był całkiem smaczny. Jak w przypadku niektórych serów. Może Watriss naciera codziennie swój ogon serem? Co prawda nie smakuje serowo, ale to możliwe.
Nie miała pojęcia co powiedzieć. Nie koniecznie miała przyjaciół więc nie miała pojęcia o czym się rozmawia ze znajomym. Może jak Anglicy? O pogodzie? Niee, to raczej głupi pomysł.
-
Stanął jak wryty. Przyjrzał się dokładnie czarnemu futrze, długiemu lekko machającemu ogonowi. Silnie błękitnym oczom. Zamarł na dłuższą chwile, nie wiedząc jak zareaguje gdy go zobaczy. Nie, nie mógł jej się tak pokazać. Nie tak wraca łowca, nie tak wygląda. Dotknął ręką rozdartego boku, przetartej kurtki. Cięciwa łuku wbiła mu się w brzuch, cofnął się kilka kroków. Nie widział czy zawróci czy się ukryć.
-
Powiew wiatru przyniósł dziwnie znajomy zapach. Podniosła nos do góry i zaczęła węszyć. Błękitne oczy powiodły po krzakach i drzewach wreszcie zatrzymały się na czarnej skrytej w cieniu postaci. Oczy patrzały chwile przeszywająco. Zmieniła postać wstała, sięgnęła po sztylet. Nagłym ruchem rzuciła go w stronę czarnej postaci. Sztylet poleciał z świstem. Łuk na plecach wydawał się napinać cięciwę gotowy do łowów.
-
Skuliła się. Nie wiedziała o co chodzi, ale wolała nie przeszkadzać Watriss i temu nieuprzejnemu panu w rzucaniu w siebie przedmiotami. Cicho oddaliła się po czym ruszyła biegiem i opuściła polanę.
-
Uśmiechnął się, doskonale rozumiał co Watriss robiła. Szybko złapał za sztylet i rzucił nim odbijając sztylet Watriss. Oba wylądowały na ziemi. Rozumiał co mu w ten sposób powiedziała a ona rozumiała co ona jej powiedział. Spojrzał na jej zimne błękitne oczy. Wiedział że była gotowa do łowów. Podniósł sztylet i skierował się w stronę dziewczyny.
-
Również podniosła sztylet, przygotowała łuk. Obejrzała się za uciekającą Giv, nie zamierzała jej tłumaczyć kim jest jej przyjaciel. Nałożyła kaptur i zasłoniła twarz czarną chustką, tak samo jak z przed laty kiedy obaj chodzili pod imieniem Czarnych kruków, czarnych skrytobójców.