Tereny Plemienia Ognia > Płomienna Puszcza

Lustrzana Polana

<< < (2/5) > >>

Shinner:
Oparlem sie o drzewo i zerknalem w strone Chairo. Mialem lepsze zajecia niz walesanie sie za nia, musze jeszcze zapolowac i przejsc po nieznanych mi terenach. Przy najblizszej okazji sobie pojde.

Chairo:
Zamknęłam ociężałe powieki, coraz płycej oddychając. Płycej, bo swobodniej i spokojniej. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam, choć wiedziałam, że nie powinnam.

Chairo:
Obudziłam się. Ból jako tako zelżał. Podniosłam się i ziewnęłam. Odruchem było przeciągnięcie się, co było bardzo złym odruchem w aktualnej sytuacji... Żebra mnie tak zabolały, że o mało co się nie wywaliłam. No nic, jakoś przeżyję. Za to teraz czułam się o wiele lepiej i miałam wrażenie, że mogę normalnie funkcjonować. Podeszłam do Shinner'a, ocierając mu się o nogi i zmieniłam się w człowieka. Popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem... Jakoś humor mi się poprawił.

Shinner:
Mruknalem cos.
- No, fajnie, i co teraz? Na czym polega alfowanie?
Chairo dziwnie sie do mnie łasila. Zignorowalem to.

Chairo:
"Trzeba bronić swoich, podnosić ich morale i jakoś nimi zarządzać i im przewodzić. Nie można zostawić swoich w nieciekawej sytuacji... Trzeba przydzielać określone zadania. I pomagać. Rozwiązywać wewnętrzne konflikty. Polować dla nich, jeśli mają z tym problemy. Być dla nich, stawiać ich na pierwszym miejscu. I całym sercem się im poświęcać, walcząc z Księżycem i Mrokiem." - wyszedł mi taki monolog... Łał. Nie wiedziałam, że rozmawianie z kimś może być taką przyjemnością. Od piętnastu lat nie mogłam normalnie przekazywać tego, co chciałam... A teraz to się wydaje takie proste dzięki tej mocy. Szczęście w końcu się do mnie uśmiechnęło.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej